[b]Jaką przewagę ma Turcja nad innymi rynkami wschodzącymi? [/b]
Jedno to demografia. Nie licząc krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny – red.), to jedno z większych państw. Odsetek osób w wieku produkcyjnym jest wyższy niż na przykład na Tajwanie czy w Korei Południowej. Także zasoby tzw. siły roboczej, które dopiero można wprowadzić na rynek pracy, są wysokie. A na przykład w Rosji czy Chinach procent populacji w wieku produkcyjnym będzie spadał. Inna ważna zaleta Turcji to relatywnie wysoki potencjał konsumpcji wewnętrznej, która szybko rośnie. Kolejny element to zdrowy system bankowy. Odsetek złych długów wzrósł tu z 1 proc. do 3 proc. Stale jest pod kontrolą i wszystko wskazuje na to, że już nie będzie rosnąć.
[b]Jak bardzo polska i turecka giełda są ze sobą skorelowane, czyli indeksy zachowują się podobnie? [/b]
W trakcie kryzysu w 2008 r. oba te rynki zachowywały się tak samo. Natomiast wcześniej było inaczej, rynki się uzupełniały. Kiedy polski szedł bardzo mocno do góry, akurat cykl gospodarczy w Turcji był w innej fazie. Patrząc na sektorowe alokacje, widzimy, że faktycznie jest duże podobieństwo między Polską a Turcją, gdyż sektor finansowy odgrywa bardzo dużą rolę w obu indeksach. Musimy jednak zwrócić uwagę, że polski i turecki rynek są dość różne. W Polsce mamy wielu inwestorów lokalnych, i to zarówno osoby fizyczne, jak i fundusze emerytalne, podczas gdy tureckie akcje są trzymane w znacznym stopniu przez inwestorów zagranicznych. Podczas paniki na rynkach polska giełda nie jest tak bardzo uderzana przez zagranicznych inwestorów sprzedających akcje.
[b]Czy inwestując w Turcji, nie bierzemy na siebie zbyt dużego ryzyka kursowego? Czy ewentualnie nasze zyski nie zostaną zjedzone przez to, co się dzieje z walutą? [/b]