[b]Wzrost zatrudnienia w USA okazał się dużo słabszy od oczekiwań. Czy kolejne negatywne dane oznaczają, że druga fala recesji staje się coraz bardziej realna?[/b]
Dane są minimalnie słabsze od oczekiwań. Trzeba jednak zaznaczyć, że zmniejszyły się one w mijającym tygodniu wraz z napływem kolejnych fatalnych danych z całego rynku. Wpisują się w obraz wolniejszego wzrostu. Poza słabymi danymi makroekonomicznymi przyczynia się do tego nieoczekiwany wcześniej efekt oszczędności w Europie, który obniżył popyt. Do tego dochodzi spadek aktywności w Chinach. Nieprzejrzystość tamtejszej gospodarki utrudnia jednak tworzenie wiarygodnych prognoz. W ten sposób dla wzrostu gospodarczego mamy dwa zagrożenia i jedną niewiadomą. Nie obawiam się drugiego dna recesji jak z przełomu 2008 i 2009 r. Do jej wystąpienia konieczny byłby wyjątkowy splot niekorzystnych wydarzeń.
[b]Alan Greenspan twierdzi jednakże, że obecne spadki na giełdach to skutek wydarzeń na rynkach międzynarodowych, a nie efekt pogorszenia sytuacji w gospodarce USA. Czy były szef Fedu dostrzega jaśniejsze punkty, których nie widzą inni? [/b]
Zgadzam się, że za część spadków winny jest kryzys zadłużenia w Europie. Nie jest jednak prawdą, że sytuacja gospodarki USA nie ma z tym nic wspólnego. Gdyby część inwestorów nie obawiała się recesji, nie byłoby korekt w czasie hossy. Myślę, że wypowiedź Greenspana została częściowo źle zinterpretowana.
[b]Na tle danych z USA nieźle wyglądają wskaźniki koniunktury w Europie. Czy spróbuje ona pociągnąć światową gospodarkę. [/b]