Jeszcze w połowie grudnia ub.r. łączna liczba otwartych pozycji (tzw. LOP) we wszystkich seriach tych instrumentów przekraczała 150 tys., co było poziomem najwyższym od marca 2010 r. Były nawet szanse na pobicie ówczesnego historycznego rekordu, wynoszącego 167,7 tys. pozycji. Zainteresowanie kontraktami rosło, mimo że WIG20 od sierpnia był (i nadal jest) w trendzie bocznym, co można było interpretować np. jako oznakę rosnących oczekiwań inwestorów na rozstrzygnięcie na rynku.

Wszystko to zmieniło się jednak wraz z wygaśnięciem 16?grudnia najstarszej serii kontraktów. Kolejnego dnia handlu okazało się, że LOP wynosi już tylko ok. 107 tys. Od tego czasu liczba pozycji jedynie nieznacznie się powiększyła, a do poziomów sprzed wygaśnięcia grudniowej serii wciąż daleka droga. Wygląda więc na to, że część inwestorów nie zdecydowała się na rolowanie (przedłużenie) wygasających instrumentów. Jednocześnie dane GPW na temat koncentracji sugerują, że rynek jest obecnie dość rozdrobniony. Według stanu na poniedziałek jest na nim zaledwie jeden duży gracz, posiadający 20–25 proc. wszystkich pozycji.

Z naszej analizy wynika, że zjawisko widoczne w ostatnich tygodniach nie jest jednak niczym nietypowym. Podobne załamania liczby otwartych pozycji dało się zauważyć w większości przypadków, gdy wygasały poszczególne serie kontraktów. Przykładowo w grudniu 2010 r. LOP zmalał z dnia na dzień ze 140 do 110 tys.

Zauważyć można jeszcze jedną regułę. Na ogół spadek LOP po zakończeniu handlu daną serią niweluje szybki wzrost, jaki miał miejsce w poprzednich tygodniach. Obecnie liczba pozycji jest taka jak w końcu listopada ub.r. Wygląda więc na to, że część inwestorów agresywnie wchodzi na rynek w ciągu kilku tygodni przed wygaśnięciem serii, po czym nie roluje od razu pozycji. To oznacza powtarzający się cykl wzrostu i spadku LOP. Zgodnie z tą regułą teraz można oczekiwać stopniowego wzrostu zaangażowania inwestorów, aż do wygaśnięcia marcowej serii futures.