Ten rok jest bardzo łaskawy dla inwestorów giełdowych. Czy jego końcówka przyniesie dalszą kontynuację wzrostów?
Wydaje się, że do końca roku rynek jest bezpieczny. Ze strony banków centralnych, danych gospodarczych czy też informacji politycznych nie powinny pojawić się żadne niespodzianki, które popsułyby nastroje na giełdzie. Jeżeli natomiast szukamy argumentów za dalszymi wzrostami, to jest ich również sporo. Jesteśmy dopiero trzeci kwartał za dołkiem spowolnienia, w tzw. dezinflacyjnej fazie ożywienia gospodarczego, sprzyjającej wzrostowi zysków spółek. Spadek rynkowych stóp procentowych będzie jeszcze wpływać stymulująco co najmniej do II kw. 2014 r., a dodatkowo stymulująco działa na inwestorów wizja środków płynących z uchwalonego budżetu UE. Widzimy początek dużych napływów pieniędzy do funduszy akcyjnych, kwestia reformy OFE od pewnego czasu nie robi już wrażenia na inwestorach, Janet Yellen wydaje się zapewniać rynkom jeszcze łagodniejsze wyjście z ultraluźnej polityki Fed. Paradoksalnie przed jeszcze mocniejszymi wzrostami zatrzymuje nas ożywienie na rynku pierwotnym. Zamiast inwestować na rynku wtórnym gracze wybierają rynek IPO, licząc, że trwające oferty przyniosą ponadprzeciętne stopy zwrotu.
Czy to oznacza, że inwestorzy mogą spać spokojnie?
Zarówno odległość od dołków bessy, jak i nagły wybuch optymizmu, który obserwujemy w ostatnim czasie, każe nam się zastanowić, czy nastroje na giełdzie nie są zbyt szampańskie. Wydaje mi się jednak, że jeszcze nie mamy do czynienia z przegrzaniem koniunktury. Jest jeszcze przestrzeń do wzrostów. Spodziewam się, że sprzedaż detaliczna w listopadzie i grudniu będzie bliższa dwucyfrowych wartości, co też pokazuje, że rośnie optymizm w gospodarce. Wierzę, że część z tego, co nie zostanie wydane, trafi na rachunki inwestycyjne. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla inwestorów indywidualnych mogą być rosnące oczekiwania inflacyjne, jednak wydaje się, że do tego jeszcze daleko.
Duże, średnie czy małe spółki? W które warto inwestować?