Co lepsze aktywa
Lato, upał. Zostałem w domu, aby trochę popracować w ciszy i spokoju. Niestety, za oknem pracują młoty pneumatyczne. To u wszystkich sąsiadów z dołu pracownicy Miteksu skuwają terakotę na tarasie. Po ostatnim deszczu zalało firmę, która ma siedzibę jeszcze niżej.Wydarzenia, które przedstawię, miały miejsce rok temu. Nie miałem zamiaru o nich pisać, gdyż staram się nie przedstawiać na łamach PARKIETU swoich prywatnych problemów. Jednak coś skłoniło mnie do tego. O tym w dalszej części felietonu.Zaczęło się wszystko niewinnie - od rury. Na drzwiach wejściowych kierownik budowy zostawił informację, że mieszkańcy jednego z pionów powinni udostępnić mu swoje mieszkania w celu sprawdzenia czegoś tam. Był to mój pion, stąd dowiedziałem się, że ktoś zalewa firmę Orbis Travel, która ma siedzibę na parterze i pierwszym piętrze. Przedstawiciele Miteksu zlustrowali moją łazienkę, stwierdzili, że wszystko jest w porządku i poszli.Jakiś czas później w łazience coś zaczęło niezbyt przyjemnie pachnieć. Parę dni zastanawialiśmy się, co to jest. W końcu zainteresowaliśmy się umywalką w ubikacji. Okazało się, że rura do odprowadzania wody nie wchodzi do innej, większej rury, tylko kończy się obok niej. Woda nie wypływała i zostawała na naszym piętrze. Żeby to naprawić skuliśmy część glazury w łazience i wybiliśmy dziurę w ścianie. W nagrodę znaleźliśmy butelkę po winie Okęcie.Rozmowa z kierownikiem budowy nic nie dała: "To państwa majster nie podłączył rury i zostawił butelkę po winie - twierdził - nie będziemy naprawiać". Następnego dnia zaś stwierdził, że jak sobie sami to naprawimy, to on nas nie obciąży za zalanie Orbisu.Równie interesująco wyglądała sprawa podłączenia telefonu. Na każdym piętrze znajdują się trzy mieszkania, więc powinny zostać doprowadzone trzy kable telefoniczne. Na nieszczęście telefon instalowaliśmy jako ostatni na piętrze. Okazało się, że w naszym aparacie nie ma sygnału. To oznaczało, że gdzieś pomiędzy gniazdkiem a klatką schodową jest przerwa. Awaryjnie telefon podłączono do kabla od domofonu.Ponowna wizyta u kierownika budowy. I kolejny raz padła odpowiedź, że to z pewnością nasz majster przestawiając jedną ze ścianek przerwał kabel. Kłócić się nie można, gdyż udowodnienie tego wymagałoby zniszczenia całej ściany. Na szczęście na budowie pojawił się elektryk. Kiedy zapoznaliśmy go z problemem, ten wziął ze sobą młotek i pojechał windą na nasze piętro. Jeden raz silnie uderzył w sufit na klatce schodowej. Stał się cud. Co było w dziurze? Zamurowany brakujący kabel telefoniczny. Od tego czasu kierownik budowy zaczął się nam kłaniać. Dziura w suficie zaś pozostała - na pamiątkę.Teraz pora na wyjaśnienia. Dlaczego wracam do historii sprzed roku? W poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" w dodatku "Budownictwo-Nieruchomości" przeczytałem reportaż o apartamentowcu Melody House przy ulicy Szucha, który spółka Mitex wybudowała dla spółki Echo Investment. Nie będę opisywał tego, w jaki sposób Echo zostało właścicielem gruntu, gdyż było to już opisywane w prasie.Na zdjęciu zobaczyłem cieknące rury w garażu. Déjŕ vu! Widziałem cieknące rury i dach w garażu w moim bloku. Na drugim zdjęciu robotnicy wymieniają bruk. Ponownie déjŕ vu. Wszak felieton zacząłem od opisu skuwania terakoty na tarasach. Teraz, po roku, widzę odpadające ze ścian kawałki tynku i terakoty, o krzywiznach ścian i kątów nie będę wspominał. Ostatnio na parterze pękła rura i zalało hall. O tym, co się jeszcze stanie, boję się pomyśleć.Mój przypadek mógł być przypadkiem odosobnionym, dlatego nie opisywałem go do tej pory. Tłumaczyliśmy sobie nawet, że być może Mitex inaczej (czyli gorzej) realizuje zlecenia dla obcych firm i spółdzielni, a inaczej (czyli lepiej) dla siostrzanego Echo Investment. Cena jednego metra kwadratowego w Melody House wynosiła 10 tys. zł! Za taką cenę lokatorzy powinni otrzymać najwyższy standard.Tak się nie stało. To oznacza, iż jest wysoce prawdopodobne, że podobną jakość wykonania otrzymują również inni. Niestaranna praca oraz użycie najtańszych materiałów może zapewnić wyższe od przeciętnej zyski. Z tym że w krótkim okresie. Oznacza jednak utratę reputacji. A to w dłuższym okresie być przyczyną mniejszych lub większych problemów.
ARTUR SIERANT