Prognozy makroekonomiczne 1999-2000
Nie jest, niestety, mocną stroną naszych prognoz makroekonomicznych i instytucji prognozujących skłonność do analizy trafności dotychczasowych przewidywań, także do przedstawiania zmian wprowadzanych w kolejnych prognozach, wreszcie do porównywania własnych przewidywań z przewidywaniami innych.
Próbą przełamania tej anomalii była prowadzona w latach 1995-1998 pod kierunkiem prof. Wojciecha Maciejewskiego z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Warszawskiego analiza porównawcza prognoz makroekonomicznych czterech wybranych instytutów: Centrum Danych Makroekonomicznych i Finansowych z siedzibą w Sopocie (CDMiF), Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR), Institute of Forecasts and Economic Analyses (LIFEA) i Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych w Łodzi (NOBE). W ciągu kilku lat, co jakiś czas prof. W. Maciejewski zwoływał konferencję, na której prezentował podobieństwa i różnice między prognozami tych ośrodków. Zasługą konferencji była między innymi podjęta przez nią próba porównywania prognoz niezależnych z oficjalną prognozą Ministerstwa Finansów. Porównywano nie tylko finalne wskaźniki, ale również drogi dochodzenia do nich, tj. różne, w różnych ośrodkach, założenia przyjmowane do obliczeń (nie zawsze dostatecznie przedstawiane w komentarzach do prognoz). Ostatnia z tych konferencji odbyła się w maju ub. r. Okres następujący po maju ub. r. obfitował w wydarzenia zmieniające uwarunkowania prognoz i potrzeba kontynuacji analizy porównawczej wzrosła. Niestety, ślad po unikalnym badaniu jakby ginął.W tabeli porównuję ze sobą prezentowane w maju ub. r. przez prof. W. Maciejewskiego prognozy makroekonomiczne na lata 1999 i 2000 z rzeczywistymi danymi statystycznymi za pierwsze trzy kwartały br. oraz z pochodzącymi z września i z października br. prognozami głównych ośrodków niezależnych. Wśród tych ostatnich uwzględniłem pomijane przed ub. r. Centrum Analiz Statystyczno-Ekonomicznych (CASE) systematycznie prezentujące od ponad roku rozwiniętą prognozę makroekonomiczną opracowywaną przez zespół kierowany przez Mirosława Gronickiego.Przy porównywaniu prognoz nie bez znaczenia są niektóre zmiany w zespołach ekspertów opracowujących prognozy. Mirosław Gronicki w maju ub. r. był jednym z głównych autorów prognozy IBnGR. I jeszcze jedno. Pominąłem w obecnych porównaniach CDMiF, którego główni eksperci (prof. W Charezma i prof. Krystyna Strzała) prezentują obecnie swoją prognozę pod firmą IBnGR.W maju ub. r. nikt nie przewidywał możliwości pogorszenia uwarunkowań zewnętrznych, w tym zwłaszcza ujemnego wpływu tego pogorszenia na wzrost PKB. Z tabeli widać, że podobnie korygowane są w br. przez ekspertów i w MF prognozy wzrostu PKB w latach 1999-2000. Pewna odmienność związana jest z różnicą w częstotliwości aktualizacji prognoz. Prognozy aktualizowane są z reguły w cyklu kwartalnym. Natomiast w MF prognoza ma cykl związany z rokiem budżetowym. Praktycznie oznacza to, że jest aktualizowana w odstępach mniej więcej półrocznych. W pierwszym półroczu obowiązuje prognoza stanowiąca podstawę opracowania założeń ustawy budżetowej w danym roku. W drugim półroczu bierze się już pod uwagę inną niż w ustawie na dany rok prognozę wykonania podstawowych wskaźników makroekonomicznych, przyjmowaną do prac nad projektem ustawy budżetowej na rok następny.Ta różnica w cyklu sprawiła, że o korekcie w dół prognozy tegorocznego wzrostu PKB dowiedzieliśmy się najpierw od ekspertów niezależnych. Pod wpływem informacji GUS o spadku PKB w I kw. br. o 1,5% skorygowali oni wcześniej, niż MF, prognozowany na ten rok wzrost PKB z ponad 5% do 4,0 i poniżej 4,0%. Pesymizm w ocenie tempa wzrostu tegorocznego PKB przestał się pogłębiać w październiku. Wpłynęło na to nieco wyższe, niż oczekiwano, podwyższenie tempa wzrostu produkcji w dwóch ostatnich miesiącach III kw. i korekta w górę prognoz koniunktury w Europie Zachodniej.Nie ma także większych różnic między CASE i IBnGR a MF w prognozach wzrostu PKB w 2000 prognozuje ten wzrost wprawdzie trochę niżej, niż MF, (na poziomie 5,0, a nie 5,2%), ale różnica mieści się w granicach błędu statystycznego. Z prognoz innych ekspertów niezależnych przedstawiających swoje opinie w miesięczniku "Rynek Kapitałowy" i w "Nowym Życiu Gospodarczym" wynika, że za prawdopodobny uznają wzrost PKB w roku przyszłym od 4,5% (prof. Władysław Welfe z LIFEA) do ok. 5, a nawet ok. 6% (prof. Leszek Zienkowski i prof. Witold Orłowski z NOBE). Zwracają przy tym uwagę na zagrożenie osłabnięcie tego tempa w następnych latach.Główną przyczyną niepokoju ekspertów jest niski eksport i większy, w porównaniu z oczekiwaniami, deficyt obrotów bieżących bilansu płatniczego. Nie można się temu dziwić, ponieważ największe różnice pomiędzy prognozami a rzeczywistością wystąpiły właśnie w eksporcie. Eksperci przewidują, że w przyszłym roku eksport ponownie zacznie rosnąć, ale w tempie znacznie słabszym w porównaniu z aktualną prognozą MF.Drugą przyczyną ostrożności ekspertów jest malejący udział inwestycji w popycie krajowym. Skorygowali oni w dół znacznie głębiej od MF tegoroczne i przyszłoroczne prognozy wzrostu inwestycji. Jeśli popyt krajowy, w tym konsumpcyjny zwiększa się znacznie szybciej w porównaniu ze wzrostem PKB, to ograniczone są możliwości nakręcania koniunktury przez dopuszczanie do dalszego przyspieszenia wzrostu tego popytu. Ograniczona możliwość przyśpieszenia wzrostu gospodarczego prowadzi do innych niekorzystnych zjawisk, w tym stosunkowo nieznacznego wzrostu zatrudnienia i utrzymywania się wysokiego bezrobocia. CASE i IBnGR przewidują średnioroczną inflację wyższą niż MF. Cena dolara wyrażona w złotych w br. będzie, zdaniem tych instytutów wyższa od prognozy MF, ale oba instytuty podobnie jak MF przewidują w 2000 r. znaczny wzrost realnego kursu złotego. Nieco ostrożniejsze są aktualne prognozy ekspertów z NOBE i LFEA. Prof. W. Orłowski prognozował w końcu października wzrost średniej ceny dolara w 2001 r. w porównaniu z 2000 r. z 4,12 do 4,21 zł, a prof. W. Welfe z 4,15 do 4,34 zł. Wydarzenia na rynku walutowym w pierwszej dekadzie października wpłyną prawdopodobnie na pewne obniżenie prognozowanego kursu złotego. Podobnie z prognozowanymi zmianami stopy procentowej. Większość ekspertów przewidywała w IV kw. nieznaczny i przejściowy wzrost stopy procentowej. Gdyby w tę prognozę uwierzył rynek, to - być może - nie byłoby w I dekadzie listopada takiej nerwowości na rynku walutowym i giełdowym.
MAREK MISIAK