Niemiecki rynek budowlany jest chory
Nawet interwencja polityków nie uratowała przed bankructwem drugiego co do wielkości koncernu budowlanego w Niemczech - Philipp Holzmann. W nocy z poniedziałku na wtorek fiaskiem zakończyło się spotkanie ostatniej szansy zarządu firmy z wierzycielami bankowymi, zwołane z inicjatywy premiera Hesji Rolanda Kocha. Prezesowi Holzmanna Heinrichowi Binderowi nie pozostało już nic innego, jak wystąpić do sądu o wszczęcie postępowania upadłościowego.Giełdowa konkurencja z branży budowlanej zareagowała na to wydarzenie różnie. Np. akcje firmy Bilfinger+Berger straciły we wtorek 2,23% (do 18,82 euro), zyskały natomiast walory koncernów Strabag (+3,33%, do 43,5 euro) i Hochtief (+5%, do 37,8 euro). Notowania Holzmanna są od kilku dni zawieszone.Tymczasem wśród analityków ponownie rozgorzały dyskusje na temat kondycji niemieckiego rynku budowlanego. Panuje powszechne przekonanie, że rynek ten jest chory. Malejąca liczba zamówień powoduje, że firmy nie są w stanie wykorzystać swoich możliwości i prowadzą między sobą wyniszczającą rywalizację cenową. Aby przetrwać, niektórzy uciekają się do podpisywania kontraktów, o których z góry wiadomo, że nie przyniosą zysków. W rezultacie - jak przyznaje "Handelsblatt", "mimo że indeks giełdy frankfurckiej rośnie, walory firm budowlanych traktowane są przez inwestorów po macoszemu".Czy upadłość takiego giganta, jak Holzmann może uzdrowić sytuację? - Ubędzie jeden z wielkich, kontrakty po nim przejmą inni, być może dojdzie też do złagodzenia wojny cenowej. Będzie to swego rodzaju test zdrowotny dla rynku - uważa Hans-Peter Wodniok, analityk z Credit Lyonnais Securities.Lista niemieckich firm budowlanych, dla których jedyną drogą wyjścia z tarapatów finansowych było ogłoszenie upadłości, jest długa.Znane są także przypadki, kiedy największe koncerny z tej branży sprzedawały swoje firmy lub czyściły niemal do zera rezerwy, aby uchronić się przed poważnymi tarapatami finansowymi. Np. Strabag dopiero przed trzema laty zakończył proces sanacji po wpadce z dwoma gigantycznymi kontraktami w Iraku w latach 80. Aby wyjść na prostą, koncern z Kolonii zmuszony został do sprzedaży większości udziałów w produkującej asfalt spółce-córce Deutag.Jedną z przyczyn kryzysu w Holzmannie było niedawne wykrycie strat finansowych (3 mld DEM), które powstały przed przejęciem koncernu przez nowe kierownictwo we wrześniu 1997 r. Okazuje się, że prokuratura bada już kilka podobnych przypadków. M.in. aby ukryć straty w firmie Scheu+Wirth z Regensburga, od lat fałszowano bilanse, kontrola w spółce Imbau z Hanoweru wykryła liczne przypadki podpisywania umów, w przypadku których od początku wiadomo było, że przyniosą straty (m.in. dzięki temu jej niewielka francuska spółka-córka Nord France może "pochwalić" się już 620 mln DEM strat).
W.K.