Z Wojciechem Opalko, prezesem Elektrimu Kable, rozmawia Dariusz Wieczorek

W 1999 r. spółka zrealizowała planowany wynik finansowy. Jak wygląda prognoza na ten rok?Zeszły rok, ze względu na spadek popytu zarówno w kraju, jak i za granicą, był jednym z najgorszych w ostatnich latach. Odnotowaliśmy jednak prawie 4,5-proc. wzrost przychodów. Nasza sprzedaż kabli i przewodów osiągnęła 1,275 mld zł i była tylko o 5% niższa od prognozowanych. Zysk netto grupy przekroczył planowany poziom o 1,3% i miał wartość 40,5 mln zł. Należy pamiętać, że wynik ten został obciążony wypłatą odpraw dla zwalnianych pracowników (ponad 27 mln zł). W 1999 r. z pracy odeszło 800 osób.W tym roku przewidujemy, że sprzedaż kabli wzrośnie do 1,450 mld zł. Spodziewamy się, że rentowność netto w porównaniu z 1999 r. podwoi się i wyniesie ok. 6%. Oznacza to, że zysk netto w 2000 r. może wzrosnąć do 90 mln zł.Czy restrukturyzacja zatrudnienia będzie kontynuowana?Zakłady Elektrimu Kable pod względem technicznym nie odstają znacząco od fabryk europejskich. Ciągle mamy jednak przerost zatrudnienia i dalsza jego racjonalizacja jest nieunikniona. Na świecie średnio na jednego pracownika przypada ok. 150 tys. USD sprzedaży i ok. 6 tys. USD zysku netto. Nasz wynik po pierwszym etapie restrukturyzacji, jeśli chodzi o przychody, to ok. 100 tys. USD, a zysk ok. 2,8 tys. USD. Od standardów światowych jesteśmy gorsi o ponad 50%.Dlatego podjęliśmy decyzję o dalszej redukcji zatrudnienia o co najmniej 900 osób i zmianie jego struktury. Centralizujemy działy: sprzedaży, finansów i zaopatrzenia. Chcemy, aby po tym etapie restrukturyzacji w spółce pracowało ok. 2,8 tys. osób, tj. ok. 65% stanu z 1998 r.Jakie będą koszty tych zwolnień? Czy związki zawodowe godzą się na redukcję?W zasadzie znajdujemy zrozumienie u związków zawodowych dla restrukturyzacji i dostosowania do standardów światowych. Tym razem redukcje zostana przeprowadzone we wszystkich zakładach, czyli w Bydgoszczy, Ożarowie i Szczecinie. Ponad połowa zwalnianych osób znajdzie zatrudnienie w firmach zewnętrznych nie należących do spółki, ale świadczących dla niej różne usługi, np. remontowe czy utrzymania ruchu. Ze względu na to odprawy będą nas mniej kosztować niż w 1999 r. Na razie nie mogę jednak powiedzieć, jaka to będzie kwota.Chcę przypomnieć, że Elektrim Kable stwarza też nowe miejsca pracy. W ub.r. utworzyliśmy trzy zakłady pracy chronionej, w których łącznie zatrudniliśmy prawie 300 osób.Pod koniec marca minie rok od zarejestrowania fuzji wszystkich trzech zakładów. Jakie zmiany, poza redukcją zatrudnienia, zostały wprowadzone w nowej spółce?Wprowadziliśmy specjalizację produkcji i wyeliminowaliśmy wewnętrzną konkurencję. Scentralizowane zostało zaopatrzenie w podstawowe surowce. Rozpoczęliśmy restrukturyzację działu sprzedaży, zwiększamy liczbę handlowców pracujących bezpośrednio na rynku. Już wkrótce standardem będzie realizacja zamówień klientów w ciągu 24 godzin. W oparciu o rozwiązania zastosowane w Ożarowie wprowadzamy kompleksowy system informatyczny. Wszystkie nasze zakłady produkcyjne zostały już objęte budżetowaniem. Są więc centrami kosztów i jednym z najważniejszych celów jest ich obniżka.Poza Elektrimem Kable na rynku liczy się jeszcze Telefonika, kontrolująca Krakowską Fabrykę Kabli oraz NKT Cables, posiadający ponad 75% udziałów Śląskiej Fabryki Kabli. Czy, Pana zdaniem, jest to docelowy podział rynku?Te trzy grupy rzeczywiście dominują. Z naszym szacunków wynika, że posiadamy 37-proc. udział w rynku kabli i przewodów, grupa Telefoniki ma ok. 22%, a ŚFK ok. 5%. W 1999 r. import na polski rynek (bez uwzględnienia tzw. wiązek samochodowych) stanowił 27%.Uważam, że ze względu na konkurencję zagraniczną nie wszystkie spółki utrzymają swoją pozycję. Z pewnością należy oczekiwać wzrostu importu, ponieważ nasz rynek jest otwarty. Wierzymy, że dzięki restrukturyzacji oraz poprawieniu zarządzania kosztami będziemy w stanie konkurować z najlepszymi zarówno pod względem ceny, jak i jakości oraz serwisu. Pozycji lidera rynku nie oddamy.Czy Elektrim posiadający ponad 70% akcji spółki chce wprowadzić do niej inwestora branżowego? Co pewien czas na rynku pojawiają się spekulacje na ten temat.Wszystko może być kwestią ceny. Moim zdaniem, spekulacje na temat szybkiej sprzedaży naszych akcji były bardziej uzasadnione przed podpisaniem porozumienia między Elektrimem a francuskim koncernem Vivendi.Na świecie istnieje bardzo dużo fabryk kablowych do kupienia. Alcatel ma 200 kablowni, a Pirrelii 75. Któraś z dużych światowych grup kablowych może zdecydować się na zakup kolejnych firm. Kapitalizacja Elektrimu Kable przekracza 1 mld zł. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy przy nadwyżce podaży kablowni na świecie pojawi się ktoś, kto zapłaci cenę rynkową plus premię za przejęcie kontroli w spółce.Chcę dodać, że zarząd Elektrimu Kable nie zajmuje się poszukiwaniem inwestora. Pracujemy nad restrukturyzacją spółki po to, aby w przyszłości potencjalny inwestor strategiczny interesował się nie tylko przejęciem rynku, ale też bardzo dobrze funkcjonującym i konkurencyjnym w skali światowej układem produkcyjnym.Spekulacje na temat wejścia inwestora wpływają na wzrost kursu i obrotów. Jak pan ocenia notowania akcji na giełdzie?W 1999 r. kurs naszych akcji kształtował się na poziomie ok. 6,4 zł. Ostatnio cena walorów przekroczyła 9 zł. Uważam, że kurs będzie rósł dalej. W tym roku będziemy mieli lepsze wyniki. Nasz eksport wyniesie ok. 140 mln USD. Ze względu na lepsze dane fundamentalne spółką mogą zainteresować się fundusze emerytalne i inwestycyjne.Posiadacie 20% udziałów w spółce telekomunikacyjnej El-Net, która ma m.in. koncesję na świadczenie usług w Warszawie. Co stanie się z tym pakietem?El-Net, tak jak my, należy do grupy Elektrimu. Decyzja dotycząca tego, co stanie się z udziałami tej spółki, zapadnie po negocjacjach z naszym właścicielem. Wszystko wskazuje, że sprzedamy swój 20-proc. pakiet El-Netu w tym roku, po cenach rynkowych.Dziękuję za rozmowę.