Dobrze przygotowana kampania medialna pozwala nie tylko wygrać wybory prezydenckie (zwłaszcza w USA), ale także przekonać opinię publiczną do lobbowanych idei i jedynie słusznych rozwiązań. Działania z pogranicza public relations coraz częściej mają wpływ lub starają się wpływać na to, co się dzieje na rynku kapitałowym. Lobbing ?robiony? przez dobrze opłacanych fachowców zaczyna odgrywać w Polsce coraz większą rolę. Czy wpływa on na to, co się dzieje na warszawskiej giełdzie? Pośrednio ? z pewnością tak. Umiejętny lobbing może zarówno poważnie zaszkodzić publicznej spółce jak i zniszczyć ministerialnego polityka, od którego decyzji w dużej mierze zależy giełdowa koniunktura. Niezwykle ważne jest, by mieć po swojej stronie największego kreującego opinię publiczną gracza ? media.Przykładem próby wykorzystania prasy do walki konkurencyjnej pomiędzy spółkami była sprawa zależnego od Elektrimu El Netu kontra Netia. Obie konkurujące spółki nie przepadają za sobą, a kością niezgody stała się przyznana El Netowi koncesja na świadczenie usług telekomunikacyjnych na terenie byłego województwa warszawskiego. Do gry włączyła się wówczas anonimowa tajemnicza trzecia siła rozsyłająca w lutym 1999 r. po redakcjach skserowane ważne dokumenty, dotyczące umowy jaką zawarł Elektrim z Deutsche Telekom. To wystarczyło do rozpętania burzy wokół Elektrimu, którego z pomocą mediów oskarżono o zatajenie kolejnej ważnej po PTC umowy i postawiło pod znakiem zapytania wręczenie koncesji El Netowi. Po dochodzeniu KPWiG okazało się, że Elektrim jednak nie złamał prawa. Rozesłane do redakcji materiały zrobiły jednak swoje, nie mówiąc o nerwowości wywołanej wśród giełdowych inwestorów.Anonimowe źródła uaktywniły się ze zdwojoną siłą, gdy doszło do próby fuzji Banku Handlowego z BRE. Specjaliści public relations wynajęci zarówno przez przeciwników jak i zwolenników połączenia mieli bardzo dużo pracy, tym bardziej, że do lobbingu został włączony zarówno świat dziennikarski jak i polityki. Po redakcjach (oczywiście anonimowo) rozsyłano materiały udowadniające słuszność lub niesłuszność tego rozwiązania.Kontrolowane przecieki to także chleb powszedni batalii o przejęcie BIG-BG przez Deutsche Bank. ?Łatwość? z jaką niektóre redakcje docierały do źródłowych i teoretycznie tajnych materiałów (m.in. umowa PZU z Deutsche Bank) świadczy o tym, że media były równie ważnym (a może ważniejszym) polem walki, co walne zgromadzenie akcjonariuszy, KPWiG, czy sądy.Ostatnią kampanią prowadzoną przez anonimowe i,,zawsze dobrze poinformowane? źródła była batalia o sposób prywatyzacji PZU. Specjaliści od lobbowania postanowili nawet wydawać cykliczny jednostronicowy biuletyn rozsyłany po redakcjach drogą faksową, w którym systematycznie poddawano druzgocącej krytyce poczynania ministra skarbu Emila Wąsacza, działającego jakoby w zmowie z Eureko BV oraz oczywiście przeciw tzw. polskiej racji stanu, której strzegł nieźle technicznie piszący ?PR-owiec? (przedsięwzięciem opiekował się rzecznik prasowy jednego z życiowych towarzystw ubezpieczeniowych). Cykl publikacji nosił wspólny nadtytuł ? ?Jawność przeciwko korupcji?. Ze smutkiem przyjąłem dopisek do ostatniej produkcji rozsyłanej po redakcjach 26 czerwca. Akcja ?Jawność przeciwko korupcji? pragnie podziękować dziennikarzom i redakcjom, dzięki pracy których dążenie do przejrzystości i jasności podejmowania decyzji przez gremia stanowiące publiczną emanację woli społeczeństwa, sprawia że strategiczne sprawy z zakresu gospodarki mają utrudnioną drogę do realizacji w sposób niezgodny z normami przyjętymi w krajach przestrzegających zasad uczciwej konkurencji.Ja ze swej strony chciałbym podziękować za wysiłek jaki autor włożył w systematyczne przekazywanie publicznych emanacji mając nadzieję, że za ten wysiłek został godziwie wynagrodzony.Sporo pracy musiało też kosztować specjalistów od lobbingu ostatnie udane medialnie odwołanie ministra Wąsacza. A przygotowywano media do tego doniosłego wydarzenia już w czwartek. Do agencji informacyjnych i największych krajowych dzienników dzwoniła z tym sensacyjnym przeciekiem osoba od lat związana z public relations, która notabene odpowiada za kampanię prezydencką jednego z prawicowych polityków. Dzień później telewizyjne Wiadomości ?poszły? najdalej, dając ministrowi kilka godzin na stanowisku i donosząc, że nie chciał on wrócić z Londynu pomimo tego, że premier chciał wysłać po niego samolot. Wszystko wskazuje jednak na to, że całość spektaklu została dobrze przygotowana za sprawą sił zbulwersowanych możliwością odwołania w piątek z zarządu PZU prezesa i wiceprezesa spółki. Rozdmuchana pogłoska o nieuchronnej dymisji Wąsacza, która stała się faktem medialnym była na tyle skuteczna, że zachwiała pod koniec tygodnia notowaniem złotego.Jaki ma to związek z sytuacją na GPW? Niestety duży. Każda tego typu akcja może wpłynąć i wpływa na kursy notowanych papierów. Okazuje się, że zachwiać kursem może działający na zlecenie mocodawcy PR-owiec. O znajomość z taką osobą powinni zabiegać zarówno dealerzy walutowi, jak i zarządzający aktywami. Wiedza dotycząca jakości przecieku i momentu ?podrzucenia? go mediom jest niezwykle ważna. Równie ważna jest wiedza dotycząca sponsoringu, czyli źródeł finansowania konkretnych przedsięwzięć. Przestanie wówczas dziwić zachowanie niektórych posłów. Wróble ćwierkają, że to właśnie nadmierne sponsorowanie ?doniosłego wydarzenia? było przyczyną odwołania w ubiegłym roku prezesa jednego z notowanych na GPW banków. Ale to temat na oddzielny felieton.

Marek Zadra