?Z wyjątkiem rosnącej inflacji warunki makroekonomiczne w Polsce są dobre i nie widać powodów do spadku cen akcji?. Takie zdanie powiedział kilka tygodni temu jeden z analityków rynku. To, jak dobre są te warunki, jak również to, że rosnąca inflacja determinuje inne kłopoty, widać z tygodnia na tydzień. Zadaniem większości analityków pracujących dla instytucji finansowych jest tzw. pozytywizm, czyli optymistyczne postrzeganie świata. Dlatego częściej pojawiają się rekomendacje kupna niż sprzedaży, analizy fundamentalne są częściej optymistyczne niż pesymistyczne. Jak wielokrotnie podkreślał to jeden z najlepszych zarządzających, pracujący w rodzimym funduszu inwestycyjnym ? ?oni nie mogą pisać źle, bo muszą przyciągać klientów?. Jest w tym dużo racji, ale niestety nie zwalnia to z obowiązku logicznego myślenia.Jeszcze przed kilku laty trudno było znaleźć w instytucjach oficjalnego analityka technicznego. Tendencja ta uległa zmianie, choć nadal funkcja ta traktowana jest po macoszemu. Zwykle próbuje się zachęcić dotychczasowych fundamentalistów do poszerzenia horyzontów. Niestety, może to przynieść opłakane skutki. Główny problem to perspektywa czasowa technika i fundamentalisty. Pierwsi przypatrują się rynkowi, bo wiedzą, że w ciągu tygodnia można znaleźć kilka sygnałów do działania na rynku. Drudzy powinni wyszukiwać spółki (lub przypatrywać się gospodarce), aby znaleźć te źle (zbyt nisko lub zbyt wysoko) wycenione przez rynek i w odpowiednim momencie podjąć działanie. Bycie dobrym fundamentalistą jest bardzo trudne, gdyż wymaga ogromnej cierpliwości. Większość tych, którzy podają się za fundamentalistów, nie potrafi czekać. Niezwykłą zbieżnością jest fakt, że po dokonaniu oceny czy analizy spółki natychmiast następuje rekomendacja. Niektórzy z nich zdają się zapominać o istnieniu trendów na rynku, trendów, które dotyczą nie tylko akcji, ale i inflacji, deficytu budżetowego czy całej gospodarki. Jak wiadomo, istniejący trend bardzo trudno ulega zmianie ? przekonali się o tym ci, którzy co miesiąc uparcie powtarzali, że już niedługo nastąpi zmiana złej tendencji w deficycie budżetowym. Teraz podobny spektakl obserwujemy w odniesieniu do inflacji. Czasem odnosi się wrażenie, że niektórzy analitycy oderwali się od rzeczywistości i poza postrzeganiem liczb nie łączą ze sobą takich faktów, jak susze, drożejące zboża, mąka, wyższe ceny ropy czy gazu. A szkoda.
Grzegorz Zalewski