Japończycy korygują statystyki
Zastosowanie nowych standardów rachunkowości przez japońskich planistów gospodarczych dało interesujące rezultaty. Najdłuższą w okresie powojennym recesję udało się skrócić o połowę.W świetle nowej metody okazuje się, że w roku finansowym zakończonym 31 marca 1998 r. PKB nie zmalał o 0,1%, lecz wzrósł o 0,2%. W następnym roku spadek PKB wyniósł tylko 0,7%, a nie 1,9%.Wskaźniki ekonomiczne Japonii niezależnie od tych metodologicznych zabiegów ostatnio poprawiają się, ale giełda tokijska jest wyjątkowo odporna na dobre wieści. 18 października Nikkei 225 po raz pierwszy od 19 miesięcy spadł poniżej 15 tys. punktów, wczoraj trochę zyskał i utrzymał się powyżej tej psychologicznej bariery.Nastroje szefów firm przemysłowych we wrześniu były najlepsze od ponad trzech lat. Wzrosła skłonność do inwestowania. Indeks Tankan wzrósł z 3 pkt. w czerwcu do 10 pkt.Agencja Planowania Gospodarczego (EPA) zwiększyła prognozę dynamiki wzrostu PKB w tym roku finansowym kończącym się 31 marca 2001 r. z 1 do 1,5%. Rząd ogłosił szczegóły kolejnego programu wydatków z kasy publicznej wspierających rozwój gospodarki. Tym razem na ten cel przeznaczono 11 bilionów jenów (102 mld USD).Minister finansów Kiichi Miyazawa ma nadzieję, że ten dziesiąty już pakiet stymulacyjny będzie ostatnim. Szef resortu finansów i kierujący Agencją Planowania Gospodarczego Taichi Sakaiya uważają jednak, że prezes Bank of Japan (BoJ) Masaru Hayami patrzy na rzeczywistość gospodarczą przez różowe okulary, jest nadmiernym optymistą, kiedy twierdzi, że gospodarka znalazła się już na drodze do trwałego rozwoju. Prawdopodobnie w ten sposób usiłuje bronić niedawną podwyżkę stóp procentowych. Z kolei jego adwersarze opowiadający się za pakietem stymulacyjnym musieli zakwestionować tezę prezesa Banku Japonii.Do tej pory rząd na stymulowanie gospodarki wydał 130 bilionów jenów. Ceną jest rosnące zadłużenie budżetu, które należy do największych na świecie. W marcu prawdopodobnie wyniesie 645 bilionów jenów.Być może w tym tkwi tajemnica słabego popytu konsumpcyjnego. Zgodnie z zasadą Ricardo, konsumenci ograniczają swoje wydatki, jeśli rządy deficyt budżetowy finansują pożyczkami, gdyż mają świadomość, że któregoś dnia dług trzeba będzie wykupić. Wówczas podniesione zostaną podatki.Zyski spółek rosną, ale kursy akcji spadają. Według tygodnika ?The Economist? wpływają na to, poza sytuacją na amerykańskim rynku Nasdaq, m.in. takie czynniki, jak rosnące bezrobocie, słaba konsumpcja, spadek wartości aktywów, rosnące zadłużenie i stosunek do restrukturyzacji. W wielu przypadkach do spadku cen akcji doprowadziły banki sprzedające swoje udziały w korporacjach innych branż. Do końca września pozbyły się papierów o wartości 18,7 miliardów USD. Tyle samo sprzedali inwestorzy zagraniczni.
W.Z. Bloomberg?The Economist?