29.11.Warszawa (PAP) - W środowej dyskusji posłowie zgłaszali wiele uwag do projektu budżetu na 2001 rok. Maciej Manicki (SLD) krytykował kredyty zaciągane przez fundusze celowe, a Andrzej Wielowieyski (UW) wysokie wydatki administracji. Manicki skrytykował skutki reformy ubezpieczeń społecznych oraz brak, jego zdaniem, jasno określonych w projekcie budżetu sposobów pokrywania deficytu FUS powstałego w wyniku tej reformy. "Reforma ubezpieczeń społecznych wygenerowała otchłań pochłaniającą dziesiątki miliardów zł. Reforma ta nie działa i nie wiemy, jaka faktycznie dziura jest pokrywana" - powiedział. Zdaniem posła SLD rząd nie zamierza, i nie będzie spłacał w 2001 roku pożyczek z budżetu państwa, kredytów bankowych ani nawet odsetek od tych kredytów, które obciążają Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, gdyż zakłada, że mają być spłacone w przyszłej kadencji. "Rząd Jerzego Buzka, rząd etosu i Solidarności z pełnym wyrachowaniem i premedytacją , z cynizmem, odrzucając opinie ekspertów, przyjął w budżecie 2000 roku, że inflacja wyniesie 5,7 proc. (..). Od dawna już wiadomo, że w ujęciu średniorocznym będzie w tym roku wyższa niż 10 proc." Manicki wyjaśnił, że niedoszacowanie wzrostu cen spowodowało, że waloryzacja emerytur i rent w 2000 roku wyniosła średnio na emeryta 40 zł, a gdyby przeprowadzono ja w odniesieniu do rzeczywistego poziomu inflacji, wyniosłaby 100 zł. "Te brakujące za siedem miesięcy 60 zł, czyli razem ponad 400 zł, wyrwane cynicznie i z wyrachowaniem z kieszenie każdego emeryta, rząd obiecał w podpisanym z emerytami i rencistami porozumieniu, oddać w lutym 2001 roku. Dlaczego w projekcie ustawy budżetowej nie zostało zapisane, że ta waloryzacja ma nastąpić już w lutym" - pytał Manicki. Manicki krytykował też dużą liczbę kredytów, które zgodnie z projektem budżetu, mają w przyszłym roku zaciągać fundusze celowe oraz samorządy. "Polska kredytem stoi - oto nasza rzeczywistość. Rzeczywistość jaką proponuje rząd Jerzego Buzka. Kredyt dla ZUS i FUS. Kredyty na płace dla nauczycieli, kredyty na zasiłki dla bezrobotnych, kredyt dla kas chorych. Szkoda tylko, że rozumu dla obecnej ekipy na kredyt, a choćby i za gotówkę, kupić nie można" - mówił poseł SLD. Zdaniem Andrzeja Wielowieyskiego (UW) założony w projekcie przyszłorocznego budżetu deficyt samorządów w kwocie 4 mld 900 mln jest nierealny, gdyż wiele samorządów nie będzie w stanie jeszcze bardziej się zadłużyć. Wielowieyski powiedział też, że zagrożeniem przyszłorocznego budżetu jest struktura wydatków. Jego wąpliwości wzbudziły wydatki na centralne i rejonowe jednostki administracyjne. "Dlaczego centralne urzędy maja 5-proc. wzrost wydatków budżetowych, a jednostki rejonowe ponad 20 proc?" - pytał. Wątpił też, czy polepszenie ściągalności podatków rzeczywiście przyniesie dodatkowe 2 mld zł zapisane w projekcie budżetu. Według Wielowieyskiego projekt budżetu jest nieczytelny. "Powinno się odnosić zaprezentowane kwoty w porównaniu do okresu ubiegłego i uzasadniać, dlaczego w jednych przypadkach są wyższe, a w innych niższe. Czytając ten budżet nie można go zrozumieć" - mówił. Wiele zarzutów co do konkretnych wydatków budżetowych miał Krzysztof Janik (SLD). "Czy nasze państwo stać na tak dużą kwotę na potrzeby inwestycyjne dla organów państwa. Po co laptopy dla urzędu kombatanckiego. Czy każdy urząd administracji państwowej, prawie każdy wojewoda musi sobie w przyszłym roku kupić nowy samochód i koniecznie tak drogi - bo najtańszy z nich ma kosztować 120 tys zł" - pytał.(PAP)