Pomyślne wieści z gospodarki niemieckiej, największej w Europie, zderzyły się wczoraj z nie najlepszymi ze Stanów Zjednoczonych. Europejskim inwestorom udało się obronić niewielki wzrost indeksów, ale na Wall Street od początku sesji królowali sprzedający. W Niemczech niespodziewanie wzrósł indeks Ifo, obrazujący nastroje przedsiębiorców. Miał spaść, tak samo jak w styczniu, co najmniej z dwóch powodów - obowiązującego od początku roku wyższego VAT-u oraz wątpliwości dotyczących gospodarki amerykańskiej, jednego z najważniejszych partnerów handlowych Niemiec. Wzrost Ifo zapowiada poprawę koniunktury na krajowym rynku, a to dobra wiadomość dla niemieckich spółek. Dlatego drożały papiery większości firm z DAX. Najwyższą cenę od sześciu lat osiągnęły akcje DaimlerChryslera, po tym jak ich wycenę podniósł bank inwestycyjny Morgan Stanley, liczący na udaną sprzedaż Chryslera. Branża motoryzacyjna, szczególnie w Niemczech, w ogóle ma ostatnio dobrą passę. Akcje Porsche dalej drożały wczoraj po zwiększeniu zaangażowania firmy w Volkswagenie. Wśród innych firm brylował Adidas (4,1 proc. w górę). Ponad 3-proc. akcji potentata w produkcji odzieży i sprzętu sportowego znalazło miejsce w portfelu brytyjskiego miliardera Michaela Ashleya, mającego sieć sklepów sportowych. Wyobraźnia inwestorów zadziałała, choć w tym wypadku pełne przejęcie raczej nie jest możliwe - Ashley nie wysupła 9 mld euro.

Nie najlepsze otwarcie sesji na Wall Street to efekt raportu o spadającym zaufaniu konsumentów do możliwości amerykańskiej gospodarki. Dodając do tego zniżkujące ceny nieruchomości, ekonomiści wróżą, że wkrótce Amerykanie pozamykają portfele i na dobre przyhamują tempo wzrostu amerykańskiego PKB. Koniec hossy na rynku nieruchomości już dotyka niektóre firmy z tej branży, m.in. Lennar Corp., która poinformowała wczoraj, że nie sprosta prognozom finansowym na ten rok (akcje minus 4 proc.). Na nowojorskich giełdach traciły akcje największych detalistów, Wal-Marta i Home Depot.