Ostatni tydzień negatywnie oddziaływał na bilans kwartału. Notowania przebiegały zgodnie ze schematem, który wydawał się najbardziej realny. Napływające na rynek słabe dane z gospodarki USA spychały notowania w stronę poziomu, z jakiego zaczął się silny wzrost po komentarzu towarzyszącym ostatniemu posiedzeniu Fed. Ben Bernanke wyraził w nim pozytywne opinie o przyszłej koniunkturze gospodarczej. Jednak na razie nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Bieżące informacje okazywały się gorsze od spodziewanych. Niższa niż liczono była sprzedaż nowych domów, słabiej wypadły marcowy indeks zaufania konsumentów oraz lutowe zamówienia na dobra trwałego użytku. W tej sytuacji trochę wyższe tempo wzrostu PKB w ostatnich trzech miesiącach 2006 r. nie mogło uspokoić inwestorów. Tym bardziej że sam Bernanke mówił w Kongresie o możliwości przełożenia się kłopotów rynku nieruchomości na inne sfery gospodarki.
Marc Faber ostrzega
Cieniem na postrzeganiu giełdy przez inwestorów kładła się geopolityka prowadząca do zwyżki cen ropy naftowej. Wzrost rzeczywiście robił wrażenie. Baryłka podrożała od 20 marca z nieco ponad 60 USD do 67 USD. To jednak pozwoliło dopiero nieznacznie przekroczyć 12-miesięczną średnią. Równocześnie ropa kosztowała praktycznie tyle samo, co przed rokiem. Czy rzeczywiście jest więc się czego bać, skoro na razie można raczej mówić o braku wsparcia ze strony cen surowca dla gospodarki niż o ich negatywnym oddziaływaniu?
Marc Faber, inwestor znany z przepowiedni giełdowego krachu z 1987 r., przestrzegał w ostatnich dniach przed nadejściem rynku niedźwiedzia. Uważa, że słabe zachowanie spółek z branży finansowej jest złym prognostykiem dla giełdy. Równocześnie obawia się, że wciąż wysoka inflacja i ponowny wzrost cen ropy położą się cieniem na tempie rozwoju gospodarki USA. Największe zagrożenie w takiej sytuacji widzi dla rynków wschodzących.
Rzeczywiście, w aktualnej sytuacji kluczowym elementem postrzegania kondycji gospodarki Stanów Zjednoczonych wydaje się inflacja. W warunkach ograniczonego tempa rozwoju trudno się spodziewać jej dalszego wzrostu. Jednak już samo pozostawanie wskaźnika zmian cen na obecnym poziomie jest złym sygnałem. Inflacja wciąż przekracza barierę, przy której można liczyć na cięcie stóp i pomoc tańszym pieniądzem gospodarce w razie konieczności. Stopy znów stają się bardzo ważne, bo z ich wcześniejszym wzrostem można wiązać obecne trudności na rynku nieruchomości.