Dziesięcioletnie gwarancje zatrudnienia, a w wypadku ich naruszenia przez zakład pracy - od 100 tys. do ponad 400 tys. zł odprawy - to dopiero początek listy profitów, które przysługują pracownikom większości spółek dystrybucyjnych w polskiej elektroenergetyce.
Związkowcy odpowiadają, że to nie oni nakręcili spiralę przyznawania kolejnych bonusów. Ich zdaniem, takie standardy muszą obowiązywać, jeśli rząd chce, aby pracownicy popierali przekształcenia prowadzone w państwowych przedsiębiorstwach. Ale negocjują dalej.
Ponadto, jak ustaliliśmy, zatrudnieni we wszystkich ośmiu spółkach dystrybucyjnych, które znajdą się w Polskiej Grupie Energetycznej, dostaną po 5 tys. zł tzw. premii konsolidacyjnej.
To nie koniec. Resorty skarbu i gospodarki kończą już prace nad ustawą o akcjach pracowniczych w energetyce. Zatrudnieni w firmach, które będą łączone w cztery grupy energetyczne, dostaną 15-proc. pakiety akcji spółek macierzystych. Nowe przepisy mają umożliwić załogom ich zamianę na papiery czterech budowanych holdingów energetycznych, które mają wejść na giełdę. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że każdy uprawniony pracownik dostanie walory warte - bagatela - około 200 tysięcy złotych.
Nakłady, które firmy będą musiały ponieść na sfinansowanie bonusów, odbiją się na rachunkach płaconych przez odbiorców energii. Co więcej, wieloletnie gwarancje zatrudnienia, według specjalistów, wpłyną bardzo negatywnie na dyscyplinę pracy i jakość usług świadczonych przez te przedsiębiorstwa.