Rynek pierwotny (inaczej - pierwotnych ofert publicznych, z ang. IPO), czyli sprzedaż akcji przez spółki wchodzące na giełdę, w ostatnich latach był powodem do dumy władz GPW. Coraz więcej firm pozyskuje kapitał, sprzedając akcje. Od początku tego roku było już 12 ofert. Uplasowano na parkiecie emisje za przeszło 800 mln zł. Inwestorzy także nie mają powodów do narzekań - akcje po debiucie są zwykle wyceniane zdecydowanie wyżej niż podczas IPO. Jednak niewiele osób interesuje się ofertami akcji.
W ostatnim czasie najliczniejsze grono inwestorów przyciągnęła sprzedaż akcji Ruchu. To zresztą reguła: największą popularnością cieszą się akcje spółek prywatyzowanych przez Skarb Państwa. Zapisy na walory Ruchu złożyło ponad 13 tys. osób. Najmniejszym zainteresowaniem cieszyła się z kolei oferta Intersportu. Uczestniczyło w niej jedynie... 108 inwestorów indywidualnych.
Mogłoby być lepiej
Jak średni wynik na poziomie 2,3 tys. inwestorów oceniają przedstawiciele środowiska rynku kapitałowego? Część twierdzi, że to i tak dobre osiągnięcie. - Nie oznacza to jednak, że liczba osób uczestniczących w zapisach nie mogłaby być większa. Tu stykamy się z problemem edukacji ekonomicznej - mówi Maria Dobrowolska, prezes Izby Domów Maklerskich. Natomiast Radosław Olszewski, prezes DM BOŚ, przyznaje, że liczba klientów składających zapisy w ofertach pierwotnych jest stosunkowo niewielka. - Niemniej, biorąc pod uwagę, że wartość wielu emisji akcji jest mała, liczba zapisujących gwarantuje nie tylko powodzenie emisji, ale często prowadzi do bardzo dużych redukcji zapisów - tłumaczy R. Olszewski.
Inne powody niewielkiego zainteresowania IPO to nieznajomość firm wchodzących na giełdę, spodziewane wysokie redukcje zapisów zniechęcające do kupna akcji czy też rosnąca popularność funduszy inwestycyjnych.