Od początku nowego roku szkolnego wszyscy uczniowie podstawówek i gimnazjów (łącznie ponad 4 mln osób) będą musieli zakładać mundurki. Dla firm odzieżowych oznacza to wykreowanie nowego segmentu rynku wartego nawet kilkaset milionów złotych rocznie.
Ministerstwo Edukacji nie zamierza ingerować w wybór firm, którym będzie zlecane szycie odzieży. Z kolei o tym, jak mundurki mają wyglądać, będą decydowali dyrektorzy szkół w porozumieniu z radą rodziców.
Giełdowe spółki odzieżowe nie są jednak zainteresowane pozyskaniem takich zamówień. - My się tym nie zajmujemy. Nie szyjemy na miarę - mówi Dariusz Pachla, wiceprezes LPP. A do tego, jego zdaniem, sprowadzałoby się wykonanie zamówienia. Poza tym każda szkoła zapewne będzie chciała zindywidualizować kształt i kolor swojego mundurku. Jej zamówienie może sięgać od kilkudziesięciu do kilkuset sztuk.
Podobnego zdania jest Bogusz Kruszyński, wiceprezes Redanu. Jego zdaniem, spółka nie bierze pod uwagę możliwości starania się o zamówienia szkół. Zamierza koncentrować się na swojej podstawowej działalności, tj. sprzedaży odzieży w sieci sklepów detalicznych.
Poza tym przedstawiciele spółek giełdowych nie widzą możliwości dużego zarobku na sprzedaży mundurków. Rodzice będą zapewne się domagać, aby były one jak najtańsze. To z kolei przełoży się na stosunkowo niską marżę.