Powinniśmy podjąć zdecydowane kroki, aby poprawić warunki inwestowania w Polsce. Inaczej pozycja naszego kraju na globalnym rynku usług będzie się pogarszać - ostrzegają analitycy firmy doradczej A. T. Kearney.
W tegorocznym rankingu opracowanym na podstawie Global Services Location Index Polska zajmuje 18. miejsce na 50 przebadanych krajów. - Udało nam się utrzymać pozycję sprzed roku. Można to uznać za sukces, bo w tegorocznej edycji naszego badania pojawiło się dziesięciu nowych graczy (z grupy krajów rozwijających się - red.) - mówi Aleksander Kwiatkowski, prezes A. T. Kearney. Okazuje się zatem, że jesteśmy w stanie wygrywać z krajami takimi jak Litwa, Łotwa i Estonia.
Mamy kilka asów w rękawie
A. T. Kearney ocenia atrakcyjność inwestycyjną kraju, biorąc pod uwagę 41 czynników zebranych w trzy grupy: pod względem atrakcyjności finansowej, jakości i dostępności siły roboczej oraz przyjazności otoczenia biznesowego. Najwięcej punktów zbieramy w tej trzeciej kategorii. Dlaczego? Przecież nasi przedsiębiorcy stale narzekają na niestabilne prawo czy bariery w prowadzeniu działalności gospodarczej. Również w innych rankingach sporządzanych przez międzynarodowe agencje wypadamy co najwyżej średnio. Bank Światowy w swoim najnowszym badaniu Doing Business zakwalifikował nas na 75. miejscu na 175 możliwych. Tymczasem okazuje się, że dla działających globalnie koncernów, oprócz jakości infrastruktury czy obowiązujących przepisów, bardzo ważna jest sytuacja polityczna i gospodarcza w kraju. - Zagraniczni inwestorzy stwierdzili, że jesteśmy stabilni pod względem warunków, takich jak np. kurs waluty czy organizacja systemu podatkowego - mówi A. Kwiatkowski.
Siła robocza naszą siłą