25 miliardów dolarów będzie kosztować przejęcie Sallie Mae, największej w Stanach firmy udzielającej kredytów na studia.
Kupią ją dwa prywatne fundusze inwestycyjne - JC Flowers i Friedman Fleischer & Lowe, oraz dwa duże banki - Bank of America i JP Morgan. Funduszom przypadnie 50,2 proc. SLM Corp., bo pod taką oficjalną nazwą działa Sallie Mae, a banki dostaną po 24,9 proc. akcji spółki. Inwestorzy płacą za nie po 60 dolarów, czyli aż o prawie 50 proc. więcej od notowań z 12 kwietnia, zanim pojawiły się pierwsze pogłoski na temat planowanej transakcji.
Popyt na kredyty studenckie jest w USA bardzo duży. Młodzi Amerykanie chcą studiować na prestiżowych uczelniach, takich jak Harvard, Yale czy Princeton, a to sporo kosztuje. Wartość udzielonych kredytów w ostatnich sześciu latach rosła po 27 proc. rocznie, w zeszłym roku zwiększyła się o 85 miliardów dolarów. Głównie z powodu tak wielkiego potencjału rynku chętnych do przejęcia Sallie Mae było więcej - wśród nich fundusz Blackstone Group.
Udzielanie kredytów studenckich jest też biznesem bardzo bezpiecznym, m.in. ze względu na rządowe gwarancje. Według Sallie Mae, problemy ze spłatą pojawiają się tylko w przypadku 5,1 proc. umów, czyli znacznie mniej niż w przypadku innych typów pożyczek.
J. Christopher Flowers, kierujący funduszem JC Flowers, liczy, że dzięki współpracy z bankami Sallie Mae będzie rosnąć znacznie szybciej niż do tej pory. Jej głównymi konkurentami jest Citigroup oraz Education Lending Group.