W środę sejmowa Komisja Skarbu Państwa idzie na giełdę. Będzie na GPW sprawdzać, jak idzie realizacja zobowiązań wynikających z prospektów emisyjnych spółek sprywatyzowanych w ofercie publicznej. - Chcemy przeanalizować dotychczasowe prywatyzacje giełdowe, bo resort skarbu skupia się obecnie na swoich dłużnikach, którzy nabywali akcje przedsiębiorstw państwowych innymi drogami - mówi Aleksander Grad, przewodniczący komisji skarbu. - Nie możemy jednak skupiać się tylko na kontrolowaniu historii. Trzeba zastanowić się, co zrobić, by resort skarbu przyspieszył w końcu z prywatyzacją - dodaje.

Jego zdaniem, opóźniające się debiuty państwowych przedsiębiorstw, takich jak LOT czy zapowiadane na ten rok wejście na GPW budowanej w wielkich bólach Grupy Energetycznej Centrum, to duża strata. - Tracimy dobry moment, bo nie wykorzystujemy bardzo dobrej sytuacji, która utrzymuje się na warszawskiej giełdzie - mówi poseł A. Grad.

Z wypowiedzi przedstawicieli ministerstwa skarbu wynika, że ze wszystkich sposobów prywatyzacji preferują oni tę odbywającą się poprzez giełdę. Dotyczy to zwłaszcza największych państwowych spółek. Dlaczego? Jest to metoda przejrzysta. Eliminuje możliwość powstawania takich nieprawidłowości w prywatyzacji, jak te, które obecnie bada MSP. Jak niedawno policzył resort, dłużnicy prywatyzacyjni mają zaległości sięgające około 700 mln złotych.

Tymczasem okazuje się, że prywatyzacja giełdowa też może mieć poważne mankamenty. - Prospekty emisyjne są robione "pod publikę". A potem zawarte w nich zobowiązania nie są realizowane zgodnie z pierwotnymi założeniami - mówi Grad.