Członkowie zarządów giełdowych banków zarobili w ubiegłym roku 161,3 mln zł - wynika ze sprawozdań finansowych spółek. Ta kwota zawiera nie tylko "gołe" pensje, ale także wypłacone w 2006 r. premie (na które bankowcy zasłużyli rok wcześniej) czy też tzw. inne korzyści - mieszkania, samochody służbowe, itp.
Zarobili, bo odeszli
Ogółem wynagrodzenia zarządów banków były o 21,3 proc. wyższe niż w 2005 r. Tymczasem zyski sektora bankowego rosły w ubiegłym roku nieco wolniej - według GUS mieliśmy do czynienia z wzrostem o niespełna 17 proc. (w bankach giełdowych był wzrost o 18,4 proc.). Czy prezesi wykorzystali dobry moment, by niezasłużenie podnieść sobie pensje?
Wzrost zarobków bankowców byłby mniejszy, gdyby nie kilka spektakularnych (i - z punktu widzenia banków - dość kosztownych) zmian personalnych w zarządach. Trzy pierwsze osoby na liście najlepiej wynagradzanych nie pracują już w zarządach swoich dotychczasowych banków. A fakt, że znalazły się w czołówce, to w głównej mierze właśnie efekt odpraw otrzymanych po zakończeniu pracy.
Na tle poprzednich lat, gdy zarządy banków cechowała dość duża stabilność, rok ubiegły był wyjątkowy, głównie za sprawą przetasowań w BPH, ale też np. w PKO BP (ten ostatni bank podlega jednak reżimowi ustawy kominowej i karuzela kadrowa nie miała wielkiego wpływu na wydatki na utrzymanie zarządu - dość powiedzieć, że zsumowane wynagrodzenia członków zarządu PKO BP nie przekroczyły w 2006 r. 2 mln zł, a więc stanowiły niespełna promil ubiegłorocznego zysku).