Posłowie mają zdecydować, kto zostanie nowym marszałkiem Sejmu po tym, jak z PiS wystąpił Marek Jurek. Dla premiera Jarosława Kaczyńskiego dzisiejsze głosowanie jest kolejnym testem na koalicję. Gdyby odwołanie marszałka albo powołanie jego następcy okazało się niemożliwe, PiS musiałoby się zastanowić nad wcześniejszymi wyborami - powiedział szef rządu w radiowych Sygnałach Dnia.
Teoretycznie rządząca koalicja wciąż dysponuje w parlamencie niezbędną większością, by przegłosować każdą kandydaturę. Problem w tym, że do zaplanowanych na dziś głosowań PiS nie zdecydowało, kto może zastąpić M. Jurka.
W poniedziałek wieczorem Komitet Polityczny PiS nie podjął bowiem decyzji o wyborze kandydata. Możliwości jest tymczasem kilka. Najpierw spekulowano, że może być to Joachim Brudziński (sekretarz generalny PiS) lub Paweł Zalewski (przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych). Na "giełdzie" nazwisk pojawiało się także nazwisko Wojciecha Jasińskiego (ministra skarbu) i Aleksandry Natalii-Świat (przewodniczącej Komisji Finansów Publicznych).
W poniedziałek głośno było z kolei o Jarosławie Zielińskim (wiceministrze spraw wewnętrznych), Pawle Kowalu (wiceministrze spraw zagranicznych) oraz o koordynatorze służb specjalnych Zbigniewie Wassermanie.
Dlaczego na wskazanie kandydata czekać trzeba tak długo? Politycy PiS sugerowali, że każda z tych osób pełni już ważną funkcję w Sejmie lub w rządzie, więc jej wybór na marszałka Sejmu byłby związany z kolejnymi ruchami personalnymi. Te zaś wymagają kolejnych uzgodnień.