Rynek sprzedaży leków przez internet jest jeszcze zbyt mały, by szczególnie interesowały się nim duże hurtownie farmaceutyczne. Tym bardziej że ostatnie regulacje prawne pozwalają sieciowym aptekom sprzedawać wyłącznie leki bez recepty (tzw. OTC). Roczne obroty w tym segmencie to około 6 mld zł, z czego tylko 30-60 mln zł generuje handel przez internet. Hurtownie nawet nie wiedzą, czy wśród ich klientów są apteki internetowe i jaki procent sprzedaży do nich trafia.

Zdaniem Piotra Jędrzejaka, dyrektora finansowego Prospera, na pewno część towarów internetowi sprzedawcy leków zamawiają bezpośrednio u producentów. Właśnie dzięki temu mogą oferować je nawet o 10 proc. taniej niż apteki tradycyjne. Firmom farmaceutycznym opłaca się taki układ pod warunkiem, że na internetowych stronach aptek pojawią się materiały promujące dany produkt. Taka forma nie sprawdza się w przypadku zwykłej sprzedaży detalicznej, bo zasięg oddziaływania marketingowego jest bardzo ograniczony, a liczba klientów odwiedzających aptekę w sieci jest nieograniczona.

Zdaniem analityków na razie nie ma zagrożenia, by apteki internetowe odebrały rynek hurtownikom i zwykłym farmaceutom. Poza ograniczeniami prawa, które w końcu będą zniesione, apteczny e-biznes nie ma takiej siły, jak obracające miliardami złotych hurtownie.

Dystrybutorzy leków nie zakładają własnych aptek internetowych. Część, jak Prosper czy Torfarm, w ogóle nie zamierza prowadzić handlu detalicznego, inne - jak PGF - czekają. - Dopóki nie będą znane szczegółowe przepisy regulujące sprzedaż przez internet, to nie można określić, czy będzie ona dla nas interesująca - mówi Michał John, rzecznik PGF. Wyjątkiem jest Orfe, które chce, by należące do niej apteki handlowały również w sieci.