Przed kolekcjonerami świat stoi otworem. Internet daje możliwość zapoznania się z ofertą antykwariatów w Polsce i na całym świecie. Czasem jednak przy zakupach zdarzają się problemy, niekoniecznie z powodu nierzetelności kontrahentów
Jakiś czas temu odnalazłem stronę internetową, prezentującą ofertę wielu antykwariatów z USA i Europy. Oferta okazała się oszałamiająca! Miałem możliwość obejrzenia dzieł sztuki z całego świata. Początkowo tylko obserwowałem, ale gdy zobaczyłem pewien przedmiot, który znałem z zachodniej publikacji, wiedziałem, że go kupię. Cena była bardzo przystępna, nawet jak na polskie warunki. Zarejestrowałem się i zapytałem, czy istnieje możliwość przesłania go do Polski. Odpowiedź otrzymałem następnego dnia. Dowiedziałem się, że nie ma najmniejszego problemu z przesyłką, oczywiście na mój koszt, natomiast cena przedmiotu będzie... niższa o 15 proc., ponieważ antykwariat ma obecnie letnią wyprzedaż. Zapłaciłem kartą kredytową i czekałem niecierpliwie na przesyłkę. Kwota nie była wysoka, więc i ryzyko takiego eksperymentu niewielkie. Po tygodniu listonosz przyniósł paczkę. Z wielkimi emocjami otworzyłem - przedmiot był dokładnie taki, jak w zagranicznych książkach. Jeszcze raz sprawdziłem - tak, to jest to, wazonik z rur stalowych wykonany w amerykańskiej firmie Chase Brass & Copper Co. z Connecticut, rzadki przykład stylu art déco. Odpisałem miłej właścicielce antykwariatu w USA z podziękowaniem za transakcję. Pierwsze koty za płoty. Teraz kolej na następny przedmiot, niezwykły korkociąg dla znajomego kolekcjonera, tym razem z antykwariatu w Australii. Karta kredytowa w ruch i przedmiot kupiony. Przesyłka szybka i sprawna.
Zaczynam oglądać droższe przedmioty, które na naszym rynku są praktycznie niedostępne, a mogłyby wzbogacić niejedną kolekcję. W porównaniu z naszym rynkiem ceny są różne, niektóre wygórowane, a inne nie. Staram się ograniczać w wydatkach, ale co tam. Piękny ptaszek w stylu art déco ze szkła opalowego, sygnowany Sabino, musi być mój. Wysyłam zapytanie do antykwariatu o możliwość negocjacji ceny. Odpowiedź błyskawiczna - oczywiście taka możliwość istnieje. Dobijamy targu, przedmiot w drodze. Tym razem trochę to trwało, przesyłka dotarła po dwóch tygodniach, ale warto było czekać na piękny drobiazg za atrakcyjną cenę. Wiadomo - szukam coraz to ciekawszych obiektów. Natrafiam na piękny kieliszek ze szkła iryzującego, sygnowany L.C.T. Jest to wyrób ze szkła favrile, wykonany przez Louisa Comforta Tiffany?ego, najznakomitszego reprezentanta amerykańskiej secesji. Oczy mi się zaświeciły do tego drobiazgu, choć cena nie była niska. Oczywiście negocjacje, chwila zastanowienia i... kupiony. Przy takiej kwocie zdecydowałem się na ubezpieczenie. Czekam i czekam. Po miesiącu dostaję list polecony z Centrum Usług Pocztowych z zawiadomieniem, że nadeszła paczka z USA. Trzeba stawić się z pełnym kompletem dokumentów i zawiadomieniem w Oddziale Celnym i Pocztowym. Tu pada blady strach, jak to Oddział Celny? Moja naiwność nie zna granic. Następnego dnia stawiam się po odbiór paczki, mam na wszelki wypadek wydruk z komputera z informacją o zakupie przedmiotu. Pani przyjmuje zgłoszenie, prosi o przetłumaczenie na język polski strony z internetu. Dziwne, że na miejscu nie ma tłumacza, ale nic to, tłumaczę, podpisuję się i... słyszę: proszę przyjść za godzinę po odbiór paczki i proszę o opłacenie cła i 22 proc. VAT od wartości. Tu trochę się zdziwiłem, przecież to jest dzieło sztuki, dlaczego mam więc płacić cło i tak wysoki VAT, pytam. Odpowiedź jest nietypowa. - Czy widać, że jest to przedmiot stary? Co można na to odpowiedzieć? Jestem historykiem sztuki i mogę to stwierdzić. - Tak, ale nie można świadczyć w swojej sprawie - podpowiada inny pracownik. Trzeba powołać eksperta, który wystawi opinię. W takim razie zabieram zgłoszenie i szukam eksperta. Taka opinia, wystawiona przez firmę zajmującą się wyceną dzieł sztuki na podstawie wydruku z internetu lub oględzin przedmiotu w Urzędzie Celnym, kosztuje ok. 200 złotych. Mam znajomych historyków sztuki, może ktoś wyświadczy mi przysługę? Opinia wystawiona stwierdza, że przedmiot ma co najmniej 100 lat, bo tylko taki przedmiot jest uznawany za antyk. Przy wywozie dzieł sztuki z Polski ważna jest data powstania przedmiotu - zakaz dotyczy obiektów sprzed 1955 roku. Tu jest pewna niekonsekwencja. Składam ponownie wniosek do Urzędu Celnego, tym razem wraz z opinią. Niestety, to nie wystarczy. Opinia historyka sztuki tak, ale tylko mającego odpowiednie uprawnienia. Na szczęście ma je znajoma, która jest biegłą sądową w zakresie rzemiosła artystycznego. Dołączam odpowiednie zaświadczenie. Po raz kolejny składam wniosek, tym razem wszystko jest w porządku. Po godzinnym czekaniu i opłaceniu tylko 7 proc. VAT odbieram przedmiot. To był trudny zakup.
Pytam w urzędzie, dlaczego ta przesyłka została zatrzymana do oclenia, a inne, które otrzymałem wcześniej, przyszły bezpośrednio do domu. Powiedziano mi, że paczek jest tak dużo, że zatrzymywane są wyrywkowo, w innym razie zablokowałby się cały system przesyłek. A czy dane dzieło sztuki będę mógł legalnie wysłać za granicę? Regulamin serwisu internetowego zakłada możliwość zwrotu zakupionego przedmiotu, jeżeli nie spełni oczekiwań kupującego. Celnik odpowiada, że nie jest to takie proste, trzeba najpierw uzyskać zezwolenie od konserwatora zabytków. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to proste. Dlaczego przedmiot, który legalnie wjechał do Polski, nie może być legalnie wywieziony? Na poczcie mogę nadać każdą przesyłkę i np. wysłać bezcenny szklany kieliszek do USA. W Urzędzie Pocztowym powiedziano mi, że jeżeli przesyłka zostanie zakwestionowana przez Urząd Celny, to trafi z powrotem do nadawcy. Paczki sprawdzane są wyrywkowo. Czy taki system nie jest furtką do wywozu z Polski drobnych obiektów? A co z przywożeniem do Polski dzieł sztuki? Dzięki niemu wzbogacamy przecież kraj o dobra, które może kiedyś trafią do kolekcji publicznych. Czy nie powinny być traktowane ulgowo i bez problemu wjeżdżać do kraju, w którym wojny i inne kataklizmy zrobiły swoje? Dziwny jest los kolekcjonerów w XXI wieku.
Kolumna powstała przy współpracy z Art & Business