Wielkie hamowanie w amerykańskiej gospodarce zrobiło wrażenie na graczach z właściwie wszystkich giełd na świecie, tylko nie z amerykańskich. Dość powiedzieć, że indeks Dow Jones na początku piątkowej sesji pobił kolejny rekord - osiągnął próg 13 120 pkt.
Wzrost gospodarczy w I kwartale w USA wyniósł zaledwie 1,3 proc., najmniej od czterech lat, wobec 1,8 proc. spodziewanych przez ekonomistów. Po opublikowaniu tej informacji główne wskaźniki giełd w Europie Zachodniej w ciągu kilku minut zjechały w dół o dobre kilka dziesiątych procent. Traciły akcje spółek takich jak LVMH, produkującej dobra usługowe, czy farmaceutycznej AstraZeneca, które sporą część przychodów czerpią z rynku amerykańskiego. Akcje koncernów paliwowych i surowcowych staniały w wyniku oczekiwań, że USA nie będą potrzebować tyle ropy i metali, ile do tej pory. Ale na niektórych papierach dało się zarobić. Kurs PSA Peugeot Citroen wzrósł o ponad 1 proc. po publikacji dobrych danych o sprzedaży w I kwartale, a inwestorzy Deutsche Post zarobili ponad 4 proc., bo udziałami niemieckiej poczty interesuje się podobno brytyjski fundusz hedgingowy TCI.
Po dwóch godzinach handlu na Wall Street indeksy Dow Jones i Nasdaq Composite szły w górę o niespełna 0,1 proc. Choć graczy mogły rozczarować nie tylko słabe dane o PKB, ale też to, że gospodarce nie będzie mogła pomóc Rezerwa Federalna, obniżając stopy procentowe, bo w I kwartale mocno wzrosła inflacja. Wyniosła już 4 proc., w porównaniu z 1,7 proc. w poprzednich trzech miesiącach.
Dobry nastrój graczy w USA można tłumaczyć świetnymi wynikami finansowymi największych spółek. Publikują one też korzystne prognozy, co może utwierdzać w przekonaniu, że zadyszka amerykańskiej gospodarki okaże się jedynie chwilowa. Lepsze od oczekiwań analityków wyniki i prognozy opublikował jeszcze w czwartek po sesji Microsoft. Gigant informatyczny nie ma kłopotów ze sprzedażą Visty i nowego Office?a, dzięki czemu zwiększył zysk o 65 proc., do 4,93 mld USD.