Estońskim i polskim towarom grożą rosyjskie sankcje

Rosja prowadzi wojnę gospodarczą z Estonią. Zapowiada wstrzymanie dostaw ropy i węgla, tłumacząc się remontami torów i brakiem wagonów. Ile za nasze poparcie Tallina zapłacą polskie firmy?

Aktualizacja: 21.02.2017 07:53 Publikacja: 04.05.2007 07:30

Nikt nie przypuszczał, że konflikt dotyczący przeniesienia pomnika żołnierzy radzieckich w Tallinie będzie miał tak głębokie konsekwencje. Decyzja estońskich władz o usunięciu monumentu z centrum miasta wywołała głęboki sprzeciw Kremla. Część parlamentarzystów rosyjskich zażądała zerwania stosunków dyplomatycznych z Estonią i bojkotu tamtejszych towarów. Władze Rosji na razie nie odniosły się do tych propozycji, ale cicha wojna gospodarcza z Estonią już się zaczęła.

Hakerzy atakują

Otoczona przez rosyjskich manifestantów estońska ambasada w Moskwie nie wydaje wiz. W efekcie na majową przerwę przyjechało o 80 proc. mniej turystów z Rosji niż przed rokiem.

Z danych estońskich wynika, że do ekonomicznej wojny przystąpili też hakerzy. W ostatnich dniach serwery tamtejszych urzędów były mocno atakowane przez wirusy. Tallin twierdzi, że działania komputerowych włamywaczy podejmowane były z kremlowskich adresów internetowych. - Starajcie się pozostać cywilizowanymi - zwracał się do Rosjan prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves.

Ciosem dla Estończyków może być wprowadzenie embarga na ich towary. Do bojkotu produktów przystąpiła już część rosyjskich supermarketów.

Towarom z Estonii: "nie"

- 28 kwietnia zaprzestaliśmy sprzedaży estońskiego sera Atlet - powiedział Aleksiej Pierszin, rzecznik prasowy Kopiejki, jednej z wiodących w Rosji sieci sklepów samoobsługowych. Producent słodyczy Kalew, który eksportuje 2 procent wyrobów do Rosji, już poinformował, że sprzedaż na rynek sąsiada zostanie wstrzymana. Powód? Bojkot rosyjskich detalistów.

Eksport do Rosji stanowi około 10 proc. obrotów handlu zagranicznego Estonii. Wartościowo najwięcej na rynek wschodni sprzedaje się ryb. Wiele tamtejszych firm działa w Rosji.

Nic więc dziwnego, że na wydarzenia sprzed tygodnia zareagowała giełda w Tallinie. Spadki zaczęły się w piątek. Do wczoraj TASE, indeks estońskiego parkietu, spadł o 4,2 proc. Żniżka na giełdzie odbiła się na notowaniach spółki PTA, która przygotowuje się do debiutu na warszawskim parkiecie. Akcje producenta i dystrybutora odzieży damskiej potaniały od piątku o 5,3 proc. Spora część dochodów spółki pochodzi właśnie z rynku rosyjskiego, gdzie firma działa pod marką Oblicie.

Giełdy pozostałych krajów nadbałtyckich nie zareagowały na kryzys w regionie. Indeksy parkietów w Wilnie i Rydze od piątku odnotowały tylko nieznaczne spadki.

Mogą podzielić los Możejek

Prawdziwym problemem może być jednak sprawa dostaw surowców energetycznych. Wczoraj koleje rosyjskie rozpoczęły prace remontowe torów, którymi dostarczane są do Estonii węgiel i ropa. Estończycy twierdzą, że remont nie powinien wpłynąć na dostawy. Prace, zdaniem Rosjan, mają się wkrótce skończyć.

Podobne słowa można było usłyszeć rok temu po awarii rurociągu "Przyjaźń". Wówczas strona rosyjska też zapewniała, że uruchomi jak najszybciej odcinek rury dostarczającej ropę do rafinerii w Możejkach. Jednak surowiec nadal nie płynie do litewskich zakładów. Specjaliści twierdzą, że bojkot tranzytu przez Estonię uderzy w samych Rosjan. Przez porty sąsiada firmy rosyjskie eksportują na Zachód rocznie kilkadziesiąt milionów ton ładunków.

Polska też zagrożona?

Podobnej karty przetargowej w rozmowach nie ma Polska, która - zgodnie z wypowiedziami mera Moskwy - też może obawiać się nałożenia embarga. Jurij Łużkow, rządzący rosyjską stolicą, wezwał do bojkotu, oprócz estońskich, także polskie towary.

Rosja nieraz zakazywała już importu produktów pochodzących ze skłóconych z nią krajów. Scenariusz zawsze był podobny. Tamtejsze służby weterynaryjne stwierdzały, że dany wyrób nie spełnia norm, więc nie może być wprowadzony do sprzedaży. Tak stało się z polskim mięsem, gruzińskimi winami oraz wodą mineralną Borżomi, łotewskimi szprotami i ukraińskimi wyrobami mlecznymi. Towary nie spełniały norm, w momencie gdy kraje spierały się z Moskwą.Polska wyraziła poparcie dla Estonii w jej konflikcie z Rosją. Za wcześnie jednak mówić, czy i ile na tym stracimy (czytaj: komentarze). Rosja nie toleruje poparcia dla Tallina. Wczoraj "wezwała na dywanik" ambasadorów Niemiec i Portugalii oraz zastępcę szefa przedstawicielstwa Komisji Europejskiej.

Komentarze

Nie zmieniamy decyzji inwestycyjnej

Mariusz Gromek, przewodniczący rady nadzorczej Barlinka

Gdyby rzeczywiście władze rosyjskie wprowadziły embargo na dostawy polskich towarów - byłby to dla firmy problem.

Barlinek osiąga bowiem większość przychodów ze sprzedaży zagranicznej, w tym również do Rosji.

Nie spodziewamy się jednak aż tak drastycznych posunięć.

Jeśli nawet stosunki między krajami staną się bardziej napięte, nie wpłynie to na naszą decyzję, dotyczącą budowy nowej fabryki na terenie Rosji, między innymi dlatego, że inwestujemy tam nie bezpośrednio, a poprzez spółkę

celową. Warto podkreślić też, że

władze lokalne, z którymi współpracujemy, są inwestorom bardzo przychylne.

Problemem byłyby wykładziny

Andrzej Majchrzak,

prezes Lenteksu

Lentex odczułby rosyjskie embargo, gdyby faktycznie je wprowadzono, ale nie objęłoby ono całego asortymentu. Sprzedaż włóknin na ten rynek jest śladowa i tu nie ma większego zagrożenia. Dużym zainteresowaniem Rosjan cieszą się natomiast produkowane w Lenteksie wykładziny. W tym roku podpisaliśmy nowe kontrakty na dostawy do Rosji. Prezentowaliśmy się też na targach branżowych pod Moskwą... Jeśli chodzi o Novitę (Lentex kontroluje 24 proc. jej kapitału, a A. Majchrzak jest przewodniczącym rady nadzorczej - red.) - skutki embarga nie byłyby zbyt dotkliwe, bo spółka właściwie nie eksportuje swoich produktów do Rosji.

Embargo nie wpłynęłoby na wyniki

Andrzej Korzeb,

członek zarządu Forte

Wprowadzenie rosyjskiego

embarga na wszystkie polskie produkty, moim zdaniem, jest mało prawdopodobne. Jeśliby do tego doszło, to na wyniki finansowe

firmy embargo miałoby neutralny wpływ. Od kilku lat działa nasz zakład produkcyjny w rosyjskim Władimirze. Większość potrzebnych surowców kupujemy na miejscu. Oczywiście, pewne elementy, między innymi okucia, importujemy, jednak nie z Polski, ale z innych krajów. Obrót odbywa się najczęściej między zakładem rosyjskim i ukraińskim. Forte na eksport kieruje około 80 procent produkcji, ale główni odbiorcy pochodzą z rynku niemieckiego, francuskiego i austriackiego.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy