Ustawowe ograniczenia w inwestowaniu narażają członków OFE na podwyższone ryzyko i niższe zyski - uważają zarządzający funduszami emerytalnymi. OFE chcą zmiany przepisów, bo coraz ciaśniej im na polskim rynku kapitałowym. Szczególnie zależy na tym dużym funduszom. Zarządzanie aktywami sięgającymi kilkudziesięciu miliardów złotych staje się coraz trudniejsze. - Ale ten problem będzie narastał także w mniejszych OFE - mówi Jarosław Skorulski, członek zarządu PTE Pocztylion.
Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych przygotowała propozycje modyfikacji przepisów. Jeszcze w maju powinny one trafić do Komisji Nadzoru Finansowego, a później do Ministerstwa Finansów. Chodzi m.in. o ograniczenia w inwestycjach zagranicznych, w akcje, waluty obce i otwarte fundusze inwestycyjne.
Zwiększyć limit na zagranicę
Dziś OFE mogą lokować za granicą do 5 proc. zgromadzonych środków. Jednak na koniec marca ten udział wynosił około 1 proc. Jeśli koszty transakcji dokonywanych na rynkach zewnętrznych są wyższe niż te ponoszone w kraju, PTE musi pokryć nadwyżkę. Zarządzający argumentują: przy tak niskim dopuszczalnym zaangażowaniu zyski nie zrekompensują ani wydatków, ani wysiłku włożonego w analizę obcego rynku. Zwłaszcza dużym funduszom, bo na ich aktywach małe lokaty niewiele ważą. - Tak niski limit nie może być traktowany jako sposób na dywersyfikację. A jest to konieczne jako sposób na minimalizację ryzyka - mówi Rafał Mikusiński, zarządzający OFE AIG.
Zarządzający wskazują też na zagrożenia: spadki na naszej giełdzie mogą drastycznie zmniejszyć wartość niezdywersyfikowanych aktywów zebranych na kontach przyszłych emerytów. - Taka sytuacja zdarzyła się w jednym z krajów Ameryki Południowej, który stosował restrykcyjne ograniczenia inwestycji zagranicznych. W efekcie zdecydowano się podwyższyć pułap do 20-25 proc. - mówi Jarosław Skorulski z Pocztyliona.