Czy 40-procentowy zysk, jaki osiągnął Pan w trzy miesiące, gdy trwały Mistrzostwa Polski Inwestorów, jest dla Pana satysfakcjonujący?
Owszem, choć przyznam, że wraz z rozwojem gry zacząłem mierzyć w 50 proc. No cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie udało się, bo popełniłem kilka błędów lub zareagowałem zbyt późno na sytuację rynkową. Na przykład zbyt późno, bo już przy prawie 6-procentowym wzroście kupiłem akcje Polimeksu-Mostostalu - w dniu ogłoszenia, że Polska będzie współorganizatorem Euro 2012. Już wcześniej wiedziałem, że trzeba kupić te papiery, bo nie sposób na nich było stracić, ale zwyczajnie nie miałem czasu, by zlecić transakcję.
Codzienne obowiązki przeszkadzają Panu w bardziej aktywnej grze na giełdzie?
Tak, między innymi dlatego inwestuję w akcje, a nie w kontrakty, bo tam często decyzje trzeba podejmować błyskawiczne i na bieżąco śledzić rynek. Ja natomiast na pewno nie jestem daytraderem. Zazwyczaj kupuję papiery spółek, o których mam sporą wiedzę. Lubię też znać perspektywy branży czy otoczenie makroekonomiczne danej firmy. Zdecydowanie inwestuję w fundamenty. Natomiast w ogóle nie zajmuje się np. analizą techniczną.
Czy tym razem inwestował Pan podobnie?