Nie widać końca problemów z prywatyzacją Ukrtelekomu. Ukraińskie władze wyceniły spółkę na mniej niż miliard dolarów, w momencie gdy jej kapitalizacja na kijowskiej giełdzie wynosi 4,3 mld USD. 1 -proc. pakiet narodowego telekomu, który ma być sprzedany na lokalnym parkiecie, zdaniem FDM (Fond Dierżawnogo Majna), odpowiedzialnego za prywatyzację, jest wart tylko 9 mln USD.
Paradoksalnie jeszcze miesiąc wcześniej urząd chciał ze sprzedaży 42,86 proc. udziałów otrzymać blisko 1,8 mld USD. Teraz szefowa FDM Walentyna Semeniuk nie tłumaczy, dlaczego Ukrtelekom został tak nisko oceniony. Decyzja władz ukraińskich mocno zdziwiła analityków. - Spółka jest warta 3-3,5 razy więcej, niż wyceniły ją FDM - uważa Władisław Koczetkow, analityk firmy inwestycyjnej Finam. Jego zdaniem, urzędnicy zaniżają wartość spółki, aby po wprowadzeniu pakietu na ukraińskie giełdy pokazać znaczący wzrost kursu akcji Ukrtelekomu. Dzięki temu władze będą mogły drogo sprzedać papiery na zagranicznym parkiecie. Niemniej jednak większość ekspertów nie widzi logiki w postępowaniu FDM.
Prywatyzacja Ukrtelekomu jest niezwykle ważna dla tegorocznego budżetu Ukrainy. Założenia wskazują, że ze sprzedaży majątku państwowego do kasy kraju ma wpłynąć 2 mld USD. Lwią część tej kwoty stanowią środki, które władze mają uzyskać z giełdowego debiutu Ukrtelekomu za granicą. Do tej pory nie ustalono jeszcze, na który z parkietów wejdzie telekomunikacyjny koncern. Niewykluczone, że wybór padnie na GPW, choć władze FDM bardziej skłaniają się ku Londynowi, głównie ze względu na prestiż tego rynku.
Oferta spółki za granicą planowana jest na koniec roku. Jednak wielu ekspertów uważa, że zabraknie czasu. Tym bardziej że w rządzie nie ma jednolitego stanowiska co do warunków sprzedaży telekomu. Inne zdanie niż FDM ma też prezydent Juszczenko, który uważa, że inwestorom trzeba oddać pakiet kontrolny firmy.
RBK Da