Wkrótce pojawi się w Polsce sieć stu sklepów pod nazwą "Produkty benedyktyńskie", oferujących żywność wyprodukowaną osobiście przez zakonników z klasztoru w Tyńcu albo pod ich nadzorem. Pomysł, żeby zakony otwierały w Polsce sieci handlowe, ma przyszłość. Jak zapewne potwierdzi każdy specjalista od reklamy, nazwy najbardziej znanych zgromadzeń zakonnych to marki powszechnie
rozpoznawalne. I to bez jednego grosza włożonego w promocję.
Za benedyktynami pójdą prawdopodobnie inni, trzeba więc zawczasu ustalić profil handlowy sieci prowadzonych przez poszczególne zakony, a potem czekać już tylko na płynące szeroką strugą zyski. Fakt, że większość zakonów powstała przed wiekami jako zgromadzenia żebracze, od dawna przestał być problemem. Oczywiście, każda z reguł powinna zająć się tym, na czym zna się najlepiej. Benedyktyni będą więc handlować konfiturami i wędlinami, bonifratrzy zaatakują rynek lekami sprzedawanymi przez apteki klasztorne w każdej gminie, franciszkanie założą sieć sklepików i salonów zoologicznych, karmelici trzewiczkowi otworzą ekskluzywne salony z obuwiem, dominikanie (z łacińska: pańskie psy) pójdą w hodowlę najbardziej wyrafinowanych psich ras. A następcy zakonników Najświętszej Marii Panny, u nas szerzej znani jako krzyżacy, zajmą się handlem bronią. Redemptoryści mają już specjalizację: będą tworzyć imperia medialne.
Wino będą mogli sprzedawać wszyscy na podstawie uzgodnionych parytetów (ważne tylko, żeby uniknąć podejrzeń Urzędu Antymonopolowego o tworzenie kartelu). Pozostaje jednak kwestia licznych zakonów żeńskich. Sugestie płynące zza furt męskich klasztorów, żeby działalność zakonnic ograniczyć do handlu artykułami gospodarstwa domowego, ewentualnie prowadzenia fast-foodów, mogą spotkać się z bolesną krytyką ze strony Kazimiery Szczuki i Kingi Dunin, które staną na czele walki o równouprawnienie zakonnic.
Benedyktyni już sprzedają - na razie w sklepikach przyklasztornych, ale w czerwcu ruszają pierwsze sklepy sieci - borowiki w zalewie nowicjackiej, sos ksieni, konfitury brewiarzowe. Nietrudno przewidzieć, jak będą nazywać się kolejne produkty, które podbiją rynek: majonez plebana, konfitury biskupie, zimne nóżki po proboszczowsku, schab opata, ocet kardynalski czy zgoła chrzan po inkwizytorsku. Tylko wino chrzczone z wody, choć zgodne z liturgią i regułami religii, może nie cieszyć się powodzeniem.