Schab opata w occie kardynalskim

Kiedy już wszystkie zakony otworzą i rozwiną własne sieci handlowe, rozpocznie się między nimi normalna wolnorynkowa walka o klienta

Aktualizacja: 21.02.2017 01:07 Publikacja: 14.05.2007 11:19

Wkrótce pojawi się w Polsce sieć stu sklepów pod nazwą "Produkty benedyktyńskie", oferujących żywność wyprodukowaną osobiście przez zakonników z klasztoru w Tyńcu albo pod ich nadzorem. Pomysł, żeby zakony otwierały w Polsce sieci handlowe, ma przyszłość. Jak zapewne potwierdzi każdy specjalista od reklamy, nazwy najbardziej znanych zgromadzeń zakonnych to marki powszechnie

rozpoznawalne. I to bez jednego grosza włożonego w promocję.

Za benedyktynami pójdą prawdopodobnie inni, trzeba więc zawczasu ustalić profil handlowy sieci prowadzonych przez poszczególne zakony, a potem czekać już tylko na płynące szeroką strugą zyski. Fakt, że większość zakonów powstała przed wiekami jako zgromadzenia żebracze, od dawna przestał być problemem. Oczywiście, każda z reguł powinna zająć się tym, na czym zna się najlepiej. Benedyktyni będą więc handlować konfiturami i wędlinami, bonifratrzy zaatakują rynek lekami sprzedawanymi przez apteki klasztorne w każdej gminie, franciszkanie założą sieć sklepików i salonów zoologicznych, karmelici trzewiczkowi otworzą ekskluzywne salony z obuwiem, dominikanie (z łacińska: pańskie psy) pójdą w hodowlę najbardziej wyrafinowanych psich ras. A następcy zakonników Najświętszej Marii Panny, u nas szerzej znani jako krzyżacy, zajmą się handlem bronią. Redemptoryści mają już specjalizację: będą tworzyć imperia medialne.

Wino będą mogli sprzedawać wszyscy na podstawie uzgodnionych parytetów (ważne tylko, żeby uniknąć podejrzeń Urzędu Antymonopolowego o tworzenie kartelu). Pozostaje jednak kwestia licznych zakonów żeńskich. Sugestie płynące zza furt męskich klasztorów, żeby działalność zakonnic ograniczyć do handlu artykułami gospodarstwa domowego, ewentualnie prowadzenia fast-foodów, mogą spotkać się z bolesną krytyką ze strony Kazimiery Szczuki i Kingi Dunin, które staną na czele walki o równouprawnienie zakonnic.

Benedyktyni już sprzedają - na razie w sklepikach przyklasztornych, ale w czerwcu ruszają pierwsze sklepy sieci - borowiki w zalewie nowicjackiej, sos ksieni, konfitury brewiarzowe. Nietrudno przewidzieć, jak będą nazywać się kolejne produkty, które podbiją rynek: majonez plebana, konfitury biskupie, zimne nóżki po proboszczowsku, schab opata, ocet kardynalski czy zgoła chrzan po inkwizytorsku. Tylko wino chrzczone z wody, choć zgodne z liturgią i regułami religii, może nie cieszyć się powodzeniem.

Oczywiście łatwe będą tylko początki. Bo kiedy już wszystkie zakony otworzą i rozwiną własne sieci handlowe, rozpocznie się między nimi normalna wolnorynkowa walka o klienta. Na skrzyżowaniach i na ścianach kamienic pojawią się billboardy, a w gazetach reklamowe wkładki. Hasła można sobie wyobrazić.

Krzyżacy będą się promować hasłem: Zbijamy ceny zawodowo.

Kameduli bosi rozpoczną akcję: Podaruj sobie odrobinę luksusu.

Bonifratrzy zachęcą do zakupu nowych zestawów ziół na bazie lubczyka, spotem: Dwa razy więcej satysfakcji.

Tylko jezuici napiszą brutalnie i po prostu: Nie dla idiotów.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego