Od 1 lipca wszyscy konsumenci będą mogli wybierać dostawcę energii elektrycznej. Obecnie z prawa tego mogą korzystać, chociaż nie bez problemów, tylko firmy. Zgodnie z unijnymi wymogami, następuje uwolnienie rynku. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że od połowy roku do żadnego przełomu nie dojdzie.
- Już zbieramy listę chętnych, którzy chcą być naszymi klientami. Brakuje jednak wielu wytycznych dotyczących warunków prowadzenia działalności od połowy roku - mówi Andrzej Modzelewski, menedżer działu strategii zakupu energii RWE Stoen. Do 1 lipca jego firma wydzieli razem z majątkiem operatora systemu dystrybucyjnego (RWE Stoen Operator). To, że firmy energetyczne nie będą łączyć działalności sieciowej z obrotem, jest jednym z unijnych wymogów mających promować konkurencję.
Operację wydzielenia operatorów powinny przeprowadzić wszystkie spółki dystrybucyjne w kraju. Problem w tym, że dystrybutorów jest czternastu, a dwunastu z nich to spółki państwowe. A te skupiają się teraz na łączeniu w grupy, a przygotowania do uwolnienia rynku schodzą na margines. Pojawiają się głosy, że z wydzieleniem OSD na czas będą problemy. Sprawę utrudnia to, że w części państwowych spółek nadal nie zakończono negocjacji z pracownikami, a ci, zgodnie z umowami, powinni wypowiedzieć się w sprawie przekształceń.
Jednak wydzielenie OSD na papierze to tylko część sukcesu. Jeżeli klienci mają zmieniać dostawców energii, to powinni też dostawać oddzielne faktury: za energię i za jej dystrybucję. Przedstawiciele RWE Stoen podkreślają, że system bilingowy już wymienili. Nie wiadomo jednak, czy zadziałają wszystkie mechanizmy potrzebne do tego, aby rozliczać klientów. - Nie wiadomo, w jaki sposób firmy będą wymieniać się danymi ani w jakim formacie je przesyłać - mówi A. Modzelewski. Nie ma jednolitych standardów pomiaru zużycia energii. Nadal nie są znane także losy taryf na obrót i energię.
Jednak do tego, aby na rynku mogła zaistnieć prawdziwa konkurencja, potrzebna jest też odpowiednia postawa konsumentów. A jak wynika z szacunków RWE Stoen, w ciągu roku trudno spodziewać się, aby zmianą dostawcy energii było zainteresowanych więcej niż 5 proc. gospodarstw domowych.