W Moskwie w bankowości inwestycyjnej wysoko wykwalifikowani specjaliści bez problemu mogą zarobić 7 milionów dolarów rocznie - twierdzą lokalne agencje rekrutacyjne. To znacznie więcej niż w innych centrach finansowych świata.
W Nowym Jorku, stolicy amerykańskich finansów, dyrektorzy kierujący w bankach zespołami działającymi na rynkach kapitałowych mogą liczyć na 2-3 mln USD - wynika z szacunków firm headhunterskich z Options Group i Napier Scott Executive Search.
- Rosja to wymagający rynek. Jeżeli chcesz ściągnąć tu czołowego finansistę, musisz zapłacić mu bardzo dużo - mówi Peter Necarsulmer, prezes firmy doradczej PBN, która specjalizuje się w krajach Europy Wschodniej i obsługuje na tych rynkach m.in. firmy BP i Merrill Lynch.
W Rosji, której gospodarka oparta na surowcach rozwija się bardzo szybko w dobie rosnących cen paliw i metali, coraz więcej firm planuje debiut na giełdzie. W ubiegłym roku zebrały one z rynku łącznie 18 mld USD. W tym roku ściągnęły już 16 mld USD (uwzględniając Wniesztorgbank, ale bez Sberbanku), a w kolejce czeka jeszcze kilka gigantów. Perspektywa organizacji emisji pierwotnych, co pozwala na niezły zarobek na prowizjach, zachęciła do wejścia na ten rynek wiele zagranicznych banków inwestycyjnych. Wśród nich są Goldman Sachs, Merrill i Lehman Brothers. O zlecenia na organizację publicznych ofert rywalizują m. in. z lokalnym Renaissance Capital, Troika Dialog i Alfa Bankiem.
Ten, kto pozyska spółkę, potrzebuje ludzi do pracy. Zaostrza się więc walka o najlepszych. - Popyt na specjalistów, którzy doświadczenie zdobywali za granicą i biegle władają rosyjskim, jest niesamowity - twierdzi Yiannis Demopoulos, headhunter w Delta Executive Search.