Jukos, który zdaniem rosyjskich władz jest bankrutem, ma środki na spłacenie długów. Z przetargów na majątek byłego potentata paliwowego uzbierała się już suma 31,26 miliarda dolarów. Z kolei zobowiązania Jukosu siegają 27,3 mld USD.
7 czerwca odbędzie się ostatnia aukcja, i nawet po niej aktywa, jakie zostaną przy spółce, warte są 1,26 mld USD.
Czy w takim razie Jukos uratuje się przed ostatecznym upadkiem? - Środki, które pozostaną po przetargach, przeznaczone będą na bieżące zaległości, takie jak zobowiązania wobec pracowników i kontrahentów - wylicza Nikołaj Laszkiewicz, rzecznik prasowy syndyka spółki. Zdaniem innych współpracowników zarządcy komisarycznego Jukosu, pozostałe fundusze trafią zgodnie z prawem do akcjonariuszy firmy. Jednak ci wątpią w sukces.
- Fakt, że już teraz wartość sprzedanych aktywów jest większa od długów, jest dowodem na to, że bankructwo Jukosu było sfabrykowane - twierdzi Tim Osbourne, prezes GML, głównego udziałowca bankruta. - Mimo że prawo jest po naszej stronie, raczej nic nie dostaniemy - dodaje Michaił Brudno, akcjonariusz Jukosu.
"Wiedomosti"