Nasza giełda ma ambicje, by być najlepszą w regionie. Coraz większa liczba debiutantów, aktywna promocja Giełdy Papierów Wartościowych na rynkach zagranicznych - to duże kroki naprzód. Nie wpadajmy jednak w samozachwyt.

Giełda to wynik gry popytu i podaży. Problem pojawia się wtedy, gdy inwestorzy nie są uczciwi. Niestety, to się na naszym parkiecie zdarza dosyć często.

Przykładem może być zachowanie się kursu spółki Wilbo. Firma po zakończeniu sesji poinformowała o sprzedaży nieruchomości. Na transakcji zarobiła na czysto ponad 14,2 miliona złotych. Być może taka informacja nie byłaby cenotwórcza w przypadku dużej i rentownej spółki. Jednak dla Wilbo wspomniana kwota to blisko dziesięciokrotność ubiegłorocznego zysku netto.

Kurs przedsiębiorstwa powinien zatem wzrosnąć na wieść o tym zdarzeniu. Owszem, wzrósł, i to o ponad 30 procent. Szkoda tylko, że przed komunikatem. To ewidentny dowód na to, że ktoś o transakcji wiedział wcześniej i nie omieszkał tej wiedzy wykorzystać. Nie dziwi zatem fakt, że inwestorzy pomstują: "To jawna kpina". "Takie wymiatanie akcji świadczy o tym, że ktoś jest lepiej poinformowany". "Ciekawe, kto odpowie za ten wzrost" - to tylko niektóre opinie z internetowego forum "Parkietu".

Rozwinięte giełdy to rynki, na których wszyscy mają równy dostęp do informacji. Czy GPW już należy do tego zaszczytnego grona? Jak pokazuje praktyka, jeszcze wiele nam brakuje. Nie pomoże zwalanie winy tylko na Komisję Nadzoru Finansowego. Przyczyna leży dużo głębiej - w mentalności i etyce inwestorów.