Szefowa polskiej dyplomacji Anna Fotyga uznała wtorkową wypowiedź prezydenta Rosji Władimira Putina za dowód na rozszerzenie rosyjskiego embarga na import polskiego mięsa. Putin po rozmowach na Kremlu z premierem Portugalii, która od lipca przejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej, zaapelował do Polski, by zwróciła uwagę na sygnał z Moskwy w sprawie dostaw polskiego mięsa. Jak powiedział, Rosja jest gotowa otworzyć rynek dla konkretnych zakładów z Polski, by "mogły dostarczać żywe bydło do rosyjskich przedsiębiorstw przemysłu mięsnego".

Rosji zaczyna zależeć na poprawie wizerunku, bo na niedawnym szczycie w Samarze kanclerz Merkel i przewodniczący Komisji Europejskiej Barroso nie pozostawili cienia wątpliwości, że rosyjskie embargo na polskie mięso jest sprawą Unii, a nie tylko Polski. Z powodu tego embarga Polska zablokowała rozpoczęcie rozmów w sprawie nowego porozumienia między Unią i Rosją.

Ale wtorkowa deklaracja Putina okazała się jedynie wybiegiem, i to niezręcznym, a nie zapowiedzią zmiany stanowiska. Ten wybieg szybko wyszedł na jaw, i to wobec tych samych polityków, wobec których go zastosowano. Z szefem dyplomacji Portugalii, który we wtorek był ze swoim premierem na Kremlu, wczoraj w Lizbonie spotkała się minister Fotyga. Wyjaśniła ministrowi Amado, że rosyjskie embargo nie dotyczyło dotychczas eksportu żywych zwierząt i dlatego wtorkową wypowiedź Putina uznała za rozszerzenie embarga. Prezydent zapowiedział bowiem, że Rosja zgodzi się na eksport tych zwierząt z niektórych zakładów w Polsce.

Dowodem złych intencji Kremla jest też wczorajszy komunikat Rosyjskiej Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego. Udaremniła ona wwóz z Litwy do Rosji "niebezpiecznych produktów pochodzenia roślinnego wyhodowanych w Polsce". Chodzi o dwa transporty jabłek (38 ton), w których wykryto pozostałości pestycydu o nazwie karbendazym, i pięć partii kapusty, w których stwierdzono podwyższoną zawartość azotanów. O podobnych przypadkach służba ta informowała także w marcu.

PAP