Przygotowania do akcesji do Unii były dla wielu krajów okresem nie tylko wytężonej pracy, ale również spoiwem cementującym poparcie dla przeprowadzanych zmian. Konieczność wypełniania kolejnych warunków przystąpienia do Unii, mimo że często były one traktowane jak "gorzkie lekarstwo", zmuszała do mobilizacji i mozolnego budowania zarówno politycznego, jak i społecznego przyzwolenia na dokonywane zmiany. Po dwóch latach od akcesji okazało się, że większość obaw związanych z funkcjonowaniem w ramach wspólnoty unijnej prysła, a mariaż dobrej koniunktury z unijnymi profitami wzmógł społeczne poparcie dla europejskiej integracji.
Czy jednak na drugi dzień po akcesji nie rodzi się chęć zwolnienia tempa przemian? Zarówno władze jak i społeczeństwo uznaje, że należy się nam "urlop" po pracowitych latach przygotowań. Brak nowego społecznie nośnego celu, jakim było członkostwo w Unii Europejskiej, działa demobilizująco. Niestety, tylko nieliczni zauważają, że Unia Europejska stwarza narzędzia do osiągnięcia sukcesu gospodarczego, ich wykorzystanie zależy już tylko od władz kraju.
Z tego punktu widzenia interesująca jest Rumunia. Akcesja pozytywnie wpłynęła na gospodarkę kraju, tempo wzrostu gospodarczego, poza 2005 rokiem, przekraczało 5 proc. rocznie w ciągu ostatnich pięciu lat. Bezrobocie spadło z ponad 8 procent do 5 procent, a inflacja z poziomu dwucyfrowego, przekraczającego 20 procent, została sprowadzona do poziomu niższego niż 5 procent rocznie. Finanse publiczne zostały zrównoważone, deficyt budżetowy wahał się na poziomie 2 proc., a uzyskiwana pierwotna nadwyżka pozwalała na stopniową redukcję długu publicznego. Bliska akcesja do Unii Europejskiej, dostosowanie do prawa unijnego i niskie koszty produkcji spowodowały lawinowy napływ zagranicznego kapitału. Pozytywne i widoczne "gołym okiem" zmiany napawały optymizmem i pozwalały fetować osiągnięcie celu: wejście do UE 1 stycznia 2007 roku.
Nazajutrz okazało się jednak, że rzeczywistość nie ma koloru różowego. Budżet na 2007 r. zaplanowano z 2,8-proc. deficytem, i to przy bardzo optymistycznych założeniach dotyczących wpływów podatkowych. Fiskalna dyscyplina uległa poważnemu poluzowaniu już pod koniec 2006 roku, kiedy to gwałtownie zwiększono wydatki budżetowe i nowelizowano ustawę budżetową. Zwiększone zatrudnienie w sektorze publicznym związane z budową mechanizmu absorpcji funduszy unijnych zbiegło się z istotną podwyżką płac w sferze budżetowej, stwarzając dodatkowy impuls fiskalny.
Rozpędzona gospodarka z tempem wzrostu przekraczającym 7 proc. zaczęła przejawiać objawy rosnącej presji inflacyjnej. Brak fiskalnego dostosowania musi prowadzić do zacieśnienia polityki pieniężnej. Wzrost stóp procentowych zwiększy jednak napływ kapitału portfelowego i spowoduje aprecjację kursu walutowego, która w rezultacie doprowadzi do dalszego pogorszenia i tak już dużego, wynoszącego ponad 10 proc. PKB, deficytu obrotów bieżących. Zachwiana zostanie zewnętrzna równowaga i tym samym podważona będzie stabilność szybkiego wzrostu gospodarczego. Wysokie tempo wzrostu zostanie uzależnione od dalszego napływu kapryśnego zagranicznego kapitału. Czarny scenariusz, czyli gwałtowny odpływ zagranicznych inwestorów, musi doprowadzić do głębokiej recesji .