Zosia też zainteresowana modną deweloperką

Rozgorączkowanych amatorów budowlanych zysków nie brakuje i dość łatwo mogą oni paść ofiarą owczego pędu

Aktualizacja: 20.02.2017 03:01 Publikacja: 01.06.2007 09:36

Zosia ma dwa lata i jasno daje do zrozumienia, czym się najbardziej interesuje (rzecz jasna, poza tak oczywistymi dla dwulatka zajęciami, jak prowadzenie samochodu, obsługa wiertarki i klawiatury komputerowej czy testowanie wytrzymałości udarowej i wodoodporności pilota TV). Wchodząc do centrum handlowego czy na plac zabaw, już od dłuższego czasu kierowała się bardzo szybko w kierunku wszelkiego rodzaju plastikowych domków. Jednym słowem, zgodnie z giełdową modą, Zośka dała sygnał: czas na deweloperkę. Cóż było robić, karta poszła w ruch, tata trochę się naklął, skręcając nie do końca spasowane elementy i plastikowy domek z dumą zwiększył liczbę zrealizowanych w Polsce projektów budowlanych.

Tak więc domek stoi i praktycznie z każdym dniem zyskuje na wartości. Choćby za sprawą tych symbolicznych kilku metrów kwadratowych, które zajmuje. Co prawda, część plastikowych kwiatków, nieco domowych narzędzi i zabawkowy telefon pożarł już pies, ale przecież nie ma to najmniejszego znaczenia. W końcu czasy mamy takie, że ludzie płacą ogromne pieniądze nawet za mgliste obietnice zbudowania im mieszkań. Inwestorzy giełdowi wpadają w amok, gdy ktoś tylko palnie, że wchodzi w deweloperkę. A tymczasem domek Zośki przecież stoi.

Fascynację dwuletniego brzdąca plastikowym domkiem można zrozumieć. Zdecydowanie mniej logiczne jest ślepe zauroczenie dorosłych ludzi wszystkim, co w jakikolwiek sposób z deweloperką się kojarzy. Bo choć generalnie bardzo cieszy wzrost zainteresowania budowaniem, to oczekiwania związane z profitami deweloperskimi wydają się przesadnie wykręcone. Oczywiście, ci, którzy odpowiednio wcześniej - np. kilka lat temu - zainwestowali w dobre działki czy np. w budynki do remontu, nadal cieszyć się mogą ze spektakularnych zysków. Ale dla wchodzących na rynek dopiero teraz zaczynają się schody.

Bardzo wyraźnie wzrosły już przecież duszone wcześniej wysokim bezrobociem i brakiem alternatyw koszty robocizny. Śmiało można powiedzieć, że "świrują" ceny materiałów budowlanych (bo kilkusetprocentowe wzrosty cen cegieł czy pustaków to przecież ostra jazda?). No i oczywiście, trzeba jeszcze nieźle nagimnastykować się, żeby znaleźć sensowną lokalizację (działkę) za w miarę sensowne pieniądze.

Jako że cen finalnych także deweloperce przecież podwyższać w nieskończoność nie można, spektakularna zwyżka kosztów budowania musi oczywiście odbić się na marżach w tym biznesie. I choć posiadanie ziemi czy domów jest jak najbardziej sexy, to ich budowanie na sprzedaż może zacząć tracić swój medialnie pielęgnowany spektakularny blask. Niekoniecznie będzie to już tak szybki i tak łatwy sposób na zbijanie fortuny jak dotychczas. Dlatego przy ocenie realnego potencjału projektów deweloperskich ogłaszanych przez spółki warto zachować zimną krew. I patrzeć nie tylko na dynamikę cen finalnych domów czy biurowców, ale i rzetelnie przyglądać się dynamice kosztów.

Niedawny przełom wieków był czasem histerii internetowej. Pamiętacie, jakie to niestworzone historyjki kupowali inwestorzy mamieni wizją domniemanego wirtualnego raju? Generalnie można było odnieść wrażenie, że co bardziej cwani biznesmeni usiłowali wciskać inwestorom zwykły kit, roztaczając wizję kosmicznych zysków, do których prostą drogą miała być wirtualizacja wszystkiego i wszystkich. Od czasu szczytu bańki internetowej globalna sieć jeszcze bardziej urosła w siłę i stała się jeszcze bardziej użyteczna dla nas wszystkich. Jednocześnie rzeczywistość zweryfikowała całą masę mrzonek i pseudobiznesowych blefów. Można powiedzieć, że nastąpiło swego rodzaju katharsis, bardzo potrzebne, by prawdziwe projekty internetowe mogły się rozwijać.

Nie sądzę, by deweloperka wymagała już teraz aż takiego wstrząsu. Kubeł zimnej wody jednak pewnie by się przydał, aby uniknąć zagrożenia wpakowywania bardziej łatwowiernych inwestorów w ewentualne mitomańskie projekty z deweloperką w tle. Rozgorączkowanych amatorów budowlanych zysków nie brakuje i dość łatwo mogą oni paść ofiarą owczego pędu. Tak samo jak ci, którzy przecież nie tak dawno ładowali się w internetowe eldorado, potem liczyli na biopaliwowe kokosy, by następnie wskoczyć w świat szklanych domów. Jak w każdej branży, tak i w budownictwie są projekty dobre i złe.

Dwuletnia Zosia nie musi martwić się o rentowność swojego małego domku. Już na tym zarobiła, mogąc bawić się we własnych czterech plastikowych ściankach. Nie musi przejmować się, komu i za ile je potem odsprzeda. Zresztą pewnie nie będzie go nawet chciała sprzedać przez najbliższe kilka lat.

Wątpię jednak, by o podobnym komforcie mogli marzyć rozgorączkowani inwestorzy giełdowi.

analityk

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy