L.S.: Nie, to nie jest jedynie idea, ale też nie projekt do szybkiej realizacji. Priorytetem jest modernizacja systemu transakcyjnego używanego w Warszawie. Mówimy więc o perspektywie kilkuletniej.
Pani Irina Zarya wspomniała o kwestii rozwoju rynku instrumentów pochodnych w ramach PFTS i że miałaby w tym zakresie współpracować z GPW. Jak miałoby to wyglądać? Czy GPW miałaby sprzedać know-how dotyczące tego rynku? Czy miałaby udziały w tym rynku?
L.S.: Prawdopodobnie byłoby to podzielenie się naszymi doświadczeniami, naszą wiedzą na temat tego segmentu rynku i jak go budować. Również wiedzą na temat zarządzania ryzykiem przy instrumentach pochodnych. Liczylibyśmy na jakiś rewanż ze strony ukraińskiej, ale patrzymy na to na tle całokształtu naszej planowanej kooperacji.
Ile może być w tym roku ukraińskich ofert publicznych na PFTS?
I.Z.: Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli chodzi o rynek ofert publicznych, to na Ukrainie jest on dopiero we wczesnej fazie rozwoju. Zdecydowanie większą część obrotu na naszej giełdzie generują papiery dłużne spółek. Wprawdzie na PFTS notowane są akcje blisko 320 firm, których kapitalizacja sięga 51 miliardów euro, ale płynność tych papierów pozostawia jeszcze bardzo wiele do życzenia. Większość ofert, jakie przeprowadzane są na naszym rynku i które określa się mianem IPO, to w rzeczywistości oferty skierowane do zamkniętego kręgu inwestorów. Nawet sam ustawodawca nie określa dokładnie, czym jest oferta publiczna. W wykładni nadzoru to "oferta skierowana do bliżej nieokreślonego kręgu podmiotów".
L.S.: Bardziej konkretną prognozę można podać o ukraińskich IPO w Warszawie. Oczekuję, że na GPW zadebiutują dwie spółki z sektora spożywczego. Jedna z nich to Kreatiw, producent olejów i margaryny. Nazwy drugiego debiutanta nie mogę na razie zdradzić, ale powiem, że jest to duży koncern o zasięgu międzynarodowym.
I.Z.: Jeśli chodzi o debiuty w Warszawie, to chciałabym, aby spółki, które wchodzą na GPW, były naprawdę firmami z Ukrainy. Na razie jest tak, że spółka działa u nas, ale na zagraniczną giełdę wchodzi zarejestrowany np. w Holandii czy na Cyprze holding zarządzający ukraińskim majątkiem. Chcemy, aby w Warszawie debiutowały po prostu ukraińskie spółki.
Dziękujemy za rozmowę.
FOT. Andrzej Cynka
Ukraiński rynek dopiero wstaje na nogi, ale ma duży potencjał
77-proc. wzrostem od początku roku może pochwalić się indeks kijowskiej giełdy PFTS. Paradoksalnie wskaźnik największego ukraińskiego parkietu bije historyczne rekordy, w czasie gdy w kraju trwa rządowy kryzys. Zdaniem analityków, inwestorzy uodpornili się już na polityczną zawieruchę panującą nad Dnieprem. Widać, że giełdowe wskaźniki nie są szczególnie wrażliwe na kłótnie pomiędzy rządem a parlamentem, ale eksperci podkreślają, że w razie przedłużania się kryzysu, kapitał będzie uciekał z Kijowa. PFTS nie jest jedyną giełdą u naszych sąsiadów. W sumie na Ukrainie działa osiem rynków, na których handluje się papierami wartościowymi. Jednak na PFTS przypada prawie 97 proc. obrotu akcjami tamtejszych firm. Nadal jednak płynność ukraińskiego rynku kapitałowego pozostawia wiele do życzenia. Ponadto lokalnym spółkom trudno jest znaleźć kapitał na rozwój na rodzimym rynku. Dlatego wiele naddnieprzańskich przedsiębiorstw decyduje się na debiut poza krajem. Dotychczas na zagraniczne parkiety wyszło sześć firm z Ukrainy. Cztery z nich: deweloper XXI Century, spółka surowcowa Cardinal Resources, fundusz nieruchomości Dragon - Ukrainian Properties & Development oraz firma spożywcza Ukrproduct zadebiutowały na londyńskim alternatywnym rynku AIM. Producent cukru Astarta weszła w sierpniu minionego roku na warszawski parkiet. Zaś budowlano-deweloperski T. M. M. jest od wtorku notowany we Frankfurcie. Z prawnego punktu widzenia, tzw. "ukraińskie spółki" debiutujące za granicą nie są podmiotami z Ukrainy. Właściciele tamtejszych firm rejestrują holdingi poza krajem, najczęściej na Cyprze lub w Holandii, które zarządzają majątkiem znajdującym się nad Dnieprem. W efekcie na zagraniczne giełdy wchodzą firmy cypryjskie lub holenderskie. Lokalne instytucje finansowe podają, że rok temu na ukraińskim rynku było szesnaście IPO (pierwotnych ofert publicznych), których wartość wyniosła 450 mln USD. Jednak większość z nich to w praktyce oferty prywatne. Nawet sam ustawodawca nie podaje konkretnej definicji oferty publicznej.