Młodzi twórcy na rynku sztuki

Aktualizacja: 20.02.2017 05:02 Publikacja: 02.06.2007 10:49

Nauka trwa 5 lat. Rysunek, malarstwo, rzeźba, wzornictwo, grafika. To podstawowe kierunki plastyczne na akademiach sztuk pięknych. Młodzi ludzie kończą akademię, broniąc prac dyplomowych, i ruszają w świat z tytułem magistra.

Jak toczą się ich losy? Czy tytuł magisterski otwiera drzwi do artystycznego i finansowego sukcesu? Na jakie kompromisy trzeba będzie pójść, żeby przetrwać? No i kto zadecyduje o tym, czy mają talent?

Trudne początki

Rynek sztuki w Polsce dopiero raczkuje. W naszym kraju największy wpływ na tendencje w sztuce mają kolorowe pisemka, na łamach których omawia się migawki towarzyskie z imprez z udziałem gwiazd. Nie ma cię na zdjęciu - nie istniejesz jako artysta. Proste. Takie pisma to główne źródło wiedzy dla tzw. kuratorów wystaw, którzy zamiast głębokich studiów nad historią sztuki ograniczają się do promowania sztuki na topie.

Niestety, żaden student malarstwa czy rzeźby nie jest na to przygotowany. Na ASP nie ma wykładów o realiach rynku sztuki. Młodzi ludzie, poklepywani z uznaniem po plecach i obsypywani tysiącem nagród, egzystują w błogiej nieświadomości i samozadowoleniu. Dopiero po dyplomie życie zaczyna się na serio. Muszą dokonać niełatwego wyboru: z prądem czy pod prąd. Niektórzy, aby przeżyć, podejmują się tzw. chałtur, malując dla zarobku portrety kotów, albo prac zupełnie niezwiązanych ze studiami.

Obraz rodzimego rynku sztuki nie byłby jednak prawdziwy, gdyby nie wspomnieć o artystach, którym się jednak udało zaistnieć: Jarosław Modzelewski, Leon Tarasewicz, Katarzyna Kozyra, Edward Dwurnik. Na ich sukces złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim ogromny talent, łut szczęścia, ale i pomoc pewnego,, układu scalonego", składającego się na sieć dystrybucji sztuki. Układ ten tworzy niewielka grupa ludzi, którzy siłą rzeczy muszą się wzajemnie znać. Kuratorzy, dyrektorzy muzeów, krytycy stanowią jedyny punkt odniesienia dla laików. Dzięki mnogości wzajemnie popierających się ośrodków nie ma jednego, odpowiedzialnego za to, co z całkowitą jednomyślnością nazywa się wielką sztuką.

Zagranica wyznacza trendy

W naszej ojczyźnie świetnie sprzedają się dzieła osób, które zdobyły uznanie za granicą, jak np. Wilhelma Sasnala, Igora Mitoraja czy Wojciecha Fangora. Ich prace uzyskują ceny nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nikomu nieznany artysta, w najlepszym wypadku, za swoje prace może dostać 800 złotych. Warto jednak zaznaczyć, że wspomniana kwota nie stanowi czystego zarobku. Źeby powstał np. obraz, trzeba najpierw zainwestować w materiały. Cena jednego pędzla waha się od 6 do nawet 100 złotych. Gotowy blejtram, czyli płótno rozpięte na ramach, to koszt od 20 do 200 złotych. Tubka jednej farby olejnej kosztuje około 80 złotych, a jeden arkusz papieru A 0 - od 6 złotych w górę. Do tego trzeba jeszcze doliczyć sykatywy, werniksy i tym podobne.

Koneksje i układy

Aby sztuka zaczęła przynosić realne zyski, młody artysta powinien zadbać o koneksje w tzw. światku i mieć dobre układy w galeriach. A te rzadko podejmują współpracę z nieznanymi artystami. Galerie to przede wszystkim instytucje komercyjne, dlatego ich głównym zadaniem jest zarabianie, a nie promowanie sztuki. Na obrazy, którymi handlują, narzucają marżę w wysokości od 40 do 200 proc. ceny obrazu, jakiej zażąda artysta. Dodatkowym źródłem utrzymania galerii jest wypożyczanie prac różnym instytucjom (niestety, często bez wiedzy ich twórców).

Młody artysta może oczywiście sam próbować zaistnieć na rynku sztuki. Jeśli nie ma koneksji, pozostaje mu promocja na własną rękę. A to oczywiście kosztuje. Wynajęcie sali wystawowej - około 5 tysięcy złotych, druk plakatów i zaproszeń - około 3 tysięcy. Dobry artysta nie może się też obyć bez profesjonalnego katalogu. W zaprzyjaźnionej drukarni trzeba będzie za niego zapłacić "jedyne" 4 tysiące złotych. Na naszym rynku pojawiła się też nowa forma promocji. Niektórzy twórcy decydują się na wykorzystanie reklamy np. billboardowej, by zaprezeDługa i ciasna kolejka

Resort kultury także nie spełnia się w roli opiekuna artystów. Minister ma ustawowe prawo przyznawania stypendiów, "osobom zajmującym się twórczością artystyczną, upowszechnianiem i ochroną dóbr kultury". Podania o stypendia składają wszyscy, nawet wielcy i utytułowani artyści, a to zmniejsza szanse młodych. W rywalizacji z tymi, którzy posiadają już nazwisko i porządny dorobek artystyczny, są na straconej pozycji. Poza tym z tej samej puli stypendialnej przyznaje się pieniądze nie tylko plastykom, ale również filmowcom, kompozytorom, literatom czy ludziom teatru. W kolejce robi się ciasno. Istnieje też przekonanie, że trzeba swoje odczekać. Wysokość stypendium zależy od przyznanych środków budżetowych i jest tak mała, że trudno tu mówić o realnym mecenacie.

Na szczęście coraz więcej metropolii docenia rolę artystów w miastach. Warszawa na wzór paryskiego Montmarte?u chce stworzyć dzielnicę twórców. Za niski czynsz na starej Pradze wynajmuje malarzom i rzeźbiarzom galerie-pracownie, by w ten sposób przyciągnąć turystów do tej dawno już zapomnianej dzielnicy stolicy. Miasta organizują też coraz częściej różnego rodzaju festiwale uliczne i zapraszają do współpracy artystów.

Być może takie rozwiązania przyniosą widoczne rezultaty. Jednak, aby można było myśleć o prawdziwym rynku sztuki w Polsce, należy przede wszystkim wykształcić nowe pokolenia odbiorców sztuki. Jeśli coraz więcej osób będzie potrafiło samodzielnie decydować o tym, czy dane dzieło im się podoba, czy nie, rynek sam zacznie regulować sprzedaż dobrej sztuki.

Kolumna powstała we współpracy z miesięcznikiem "Art & Business. Sztuka Polska i Antyki"

Autorka (rocznik 1972) jest absolwentką wydziału malarstwa warszawskich uczelni: Europejskiej Akademii Sztuk i Akademii Sztuk Pięknych. Dyplom obroniła z wyróżnieniem w pracowni malarstwa prof. Wiesława Szamborskiego i w pracowni rzeźby prof. Gustawa Zemły. Inspiracji poszukuje w naturze, pośród światła i koloru. Brała udział w wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych, niedawno otworzyła własną galerię Aniani przy ulicy Brzeskiej na warszawskiej Pradze.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Nowa jakość doradztwa inwestycyjnego dla klientów Premium
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego