Ostatnie kilka sesji jest dosyć nietypowe. Szeroki rynek jest dosyć słaby. Charakteryzują go niewielkie obroty i przewaga ilościowa spółek spadających. Grają tylko pojedyncze papiery. Tymczasem indeksy z WIG20 na czele pną się w górę, bijąc historyczne rekordy.
Siła indeksu wynika z jego największych udziałowców: banków, KGHM i Orlenu. W środę wyrwała w górę KGHM po ustaleniu megadywidendy na walnym zgromadzeniu. W czwartek i piątek ciągnęły w górę banki z Orlenem. Na koniec tygodnia rekord z 4 maja został pobity. Indeksy w USA zamknęły się na plusach i kolejnych rekordach, choć to już niemal tradycja. Perspektywy wzrostu w poniedziałek byłyby wyśmienite, gdyby nie giełda w Szanghaju. Ponad ośmioprocentowy spadek przyhamował euforię. Pojawiły się obawy o możliwość korekty w USA. Indeksy europejskie zareagowały na to niejednoznacznie. Otwarcia wypadły owszem na minusach, ale niewielkich i nie kwapiły się do jazdy kierunku południowym.
Trochę dziwnie zachowywał się WIG20 w czasie sesji. Otwarcie kilkanaście punktów poniżej, wzrost około godz. 10.00 do 3750 pkt, a potem powolne osuwanie się do 15.00. O 15.20 ruszyło nagle PKO BP, za nim Pekao i Orlen. Udało się pokonać kreskę i ustanowić historyczny rekord. Tymczasem reszta rynku bez optymizmu, a nawet z przewagą spadków. Pozostałe indeksy na wyraźnych minusach, w tym: mWIG40 -0,78 proc, sWIG80 -0,55 proc. Mimo słabości szerokiego rynku sam WIG20 zachowuje się i wygląda na wykresie całkiem dobrze.
Wygląda więc na to, że charakter rynku zmienił się dwa tygodnie temu i wiele wskazuje na to, że tak już pozostanie na jakiś czas. Świeżego kapitału jak na lekarstwo. Zdaje się, że boom spółek budowlanych po ogłoszeniu decyzji o przyznaniu Polsce mistrzostw dał mocną nauczkę euforycznie nastawionym inwestorom. Kupowane były bez opamiętania walory na plus 50-100 proc. w stosunku do ceny sprzed kilku dni. Pieniądze szybko się skończyły, a potem wyniki Budimeksu i kilku innych spółek były jak zimny prysznic.