Przedstawiając plany prywatyzacyjne na najbliższe cztery lata premier Donald Tusk zapowiedział, że 40 proc. z pozyskanych środków ma trafić do Funduszu Rezerwy Demograficznej (FRD). Jego aktywa mogą więc wzrosnąć z 3,5 do 16,5 mld zł.

Administrowany przez ZUS FRD jest zasilany z części składki na ubezpieczenie emerytalne (w tym roku 0,35 proc.). Gromadzi rezerwy na uzupełnianie braków funduszu emerytalnego wynikających ze starzenia się społeczeństwa. FRD budując swój portfel może 100 proc. zainwestować w obligacje lub bony skarbowe. Dla akcji górny limit wynosi 30 proc., a dla lokat 40 proc. Gdyby więc zarządzający maksymalnie wykorzystali limit dotyczący akcji - na GPW mogłoby trafić 3,6 mld zł. Na razie FRD ma w akcjach spółek ulokowane 786 mln zł, czyli 22,5 proc. środków. Powstają jednak wątpliwości, czy ZUS poradzi sobie z zarządzaniem tak dużymi kwotami. Ewa Lewicka, szefowa Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, uważa, że warto pomyśleć o dopuszczeniu kilku zarządzających. Zakład mógłby ogłosić przetarg. - Przy dużych i rosnących aktywach ZUS nie powinien brać na siebie całej odpowiedzialności za zarządzanie. Mógłby to zlecić kilku konkurencyjnym funduszom - mówi Lewicka. ZUS podjął nawet taką próbę w 2004 r., zapraszając do przetargu 13 największych TFI, ale ze względu na liczbę ofert go unieważniono. Lewicka twierdzi, że kryteria były zbyt wygórowane. ZUS powtórzenia przetargu nie planuje. - Mimo ograniczeń znacznie większych niż w przypadku prywatnych OFE, w zeszłym roku wypracowaliśmy 5,5-proc. stopę zwrotu - chwali się Paweł Jaroszek, szef Departamentu Finansów Funduszy ZUS.

Wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak przyznaje, że jej resort szykuje rewizję przepisów o FRD. - Na razie ze słów premiera wynika, że za pieniądze z prywatyzacji mają zostać kupione tylko obligacje, co nie wymagałoby wsparcia w zarządzaniu - mówi "Parkietowi". Podkreśla, że obecne inwestycje FRD na GPW są dość pasywne - opierają się na indeksie WIG.

Co na to rada nadzorcza ZUS? - Nieraz słyszeliśmy, że FRD ma zostać zasilony środkami z prywatyzacji i nic z tego nie wychodziło. Zaczniemy myśleć o inwestowaniu, gdy te pieniądze do niego trafią - mówi nam Andrzej Węglarz, zasiadający w radzie nadzorczej ZUS.