Od początku piątkowej sesji na Wall Street na pierwszy plan wysuwały się spadki cen akcji spółek z sektora z zaawansowanych technologii. To wina Microsoftu, którego kwartalne wyniki i prognozy sprawiły niemiłą niespodziankę.

W pierwszych godzinach handlu indeks technologicznej giełdy Nasdaq tracił ponad 1 proc., podczas gdy wskaźnik S&P 500, oddającego koniunkturę na szerokim rynku, zachowywał się dużo lepiej, tracąc o połowę mniej. Papiery notowanego na Nasdaq Microsoftu taniały o ponad 6 proc. Przedstawiony w czwartek po sesji raport koncernu przyniósł kiepskie wieści, które źle wróżą całej branży komputerowej. Najbardziej rozczarowały prognozy na ten kwartał, przewidujące zysk Microsoftu w dolnych rejonach oczekiwań rynku. Firma wyraźnie popsuła nastroje w swojej branży, po tym jak dużo lepsze od prognoz wyniki raportowały m.in. Intel i Google.

Na amerykańską giełdę nie wpłynął w piątek dużo słabszy od oczekiwań odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan, mierzącego nastroje krajowych konsumentów. Widać inwestorzy już dawno zdyskontowali załamanie w gospodarce USA i teraz czekają jedynie na sygnał o odbiciu, żeby na nowo przystąpić do zakupów papierów. Raporty wielu spółek utwierdzają ich w przekonaniu, że może być dobrze. Na przykład American Express poinformował o spadku zysku dużo mniejszym od szacunków ekspertów, co wynagrodzono mu 4-proc. zwyżką cen akcji.

Na giełdach europejskich w piątek dominował popyt, bo i tu wiele firm ma dla inwestorów dobre wieści. Kurs Ericcsona w Sztokholmie wystrzelił w górę aż o 22 proc., bo choć firma zarobiła w I kwartale o 55 proc. mniej niż rok wcześniej, to jednak dużo więcej od oczekiwań. Udany ma być dla niej kolejny kwartał. W trend wpisały się też Volvo i MAN, zarabiające na sprzedaży ciężarówek w naszym regionie. Drożały też akcje wielu banków, po raporcie Goldmana Sachsa, że najpewniej już nie będą potrzebować kolejnych porcji kapitału. Indeksy zyskały po 0,6-1,5 proc.