KGHM może przerzucić się z miedzi na węgiel

Zasoby złóż węgla brunatnego w Legnicy szacuje się na 15 mld ton. Gdyby inwestycja w ich uruchomienie ruszyła dziś, za 20 lat można byłoby wydobywać 25 mln ton węgla rocznie. Potencjalny inwestor musiałby wyłożyć w cały projekt łącznie 10 mld euro. Na taki wydatek stać m.in. KGHM

Aktualizacja: 27.02.2017 15:06 Publikacja: 15.05.2008 09:47

KGHM Polska Miedź śpi na węglu brunatnym. Według ekspertów, giełdowa spółka ma dostęp do złoża, którego zasoby szacuje się na 15 mld ton, i teoretycznie mogłaby zająć się jego eksploatacją. I choć biuro prasowe KGHM twierdzi, że nowy zarząd nie wypracował jeszcze stanowiska w tej sprawie oraz że decyzja o uruchomieniu nowych odkrywek musi najpierw zapaść na szczeblu rządowym, miedziowy koncern nie uniknie dyskusji na ten temat w najbliższej przyszłości. Wizytę w siedzibie KGHM planują bowiem przedstawiciele Komitetu Sterującego dla Przygotowania Zagospodarowania Legnickiego Zagłębia Górniczo-Energetycznego. Chcą porozmawiać o możliwościach zagospodarowania złóż w Legnicy przy udziale miedziowej spółki. Skierowali już pisma do premiera i wicepremiera, w których wskazują na konieczność niezwłocznego uwzględnienia budowy Legnickiego Zagłębia Górniczo-Energetycznego Węgla Brunatnego w programie rządowym dla energetyki. Chcą też, aby węgiel brunatny uznano za surowiec strategiczny.

Z informacji Ministerstwa Gospodarki wynika, że projekt Polityki Energetycznej Polski do 2030 roku, który zostanie przyjęty na początku IV kwartału, uwzględni konieczność zwiększenia wydobycia węgla brunatnego w Polsce. - Polityka ta będzie się odnosić również do energetyki opartej na węglu kamiennym i brunatnym - zapewnia resort. Informuje, że obecnie rozważane są prace studialne nad możliwością udostępnienia złóż w województwie dolnośląskim. - Dopiero po ich zakończeniu będzie można sformułować wnioski co do efektywności ekonomicznej i kosztów dla potencjalnych inwestorów - informuje Ministerstwo Gospodarki.

Dlaczego KGHM?

Według specjalistów, za tym, aby to KGHM podjął się inwestycji w uruchomienie wydobycia węgla brunatnego ze złoża legnickiego, przemawia kilka argumentów.

- Przy wydobyciu na obecnym poziomie złoża miedzi w Polsce wystarczą na około 25-30 lat. Rozpoczęcie inwestycji w węgiel brunatny pozwoliłoby KGHM na naturalne przejście z wydobycia miedzi na wydobycie węgla brunatnego i produkcję energii elektrycznej, którą też w dużej mierze zużywa. Zagłębie legnickie to olbrzymi okręg przemysłowy, a KGHM ma potężną załogę, która w przypadku dekoniunktury na rynku miedzi miałaby problemy z utrzymaniem pracy - uważa dr hab. inż. prof. Zbigniew Kasztelewicz z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Innym powodem, dla którego inwestycją w węgiel brunatny miałby się zająć lubiński koncern, jest zasobność jego portfela. Z rocznym zyskiem na poziomie 3,7 mld zł, KGHM jest jednym z nielicznych przedsiębiorstw, które stać na zainwestowanie około 2 mld euro w budowę kopalni. Według Kasztelewicza, łączna wartość całej inwestycji, tak aby za 20 lat można było wydobywać ze złoża 25 mln ton węgla rocznie i produkować energię elektryczną w elektrowni o mocy 4,4 tys. MW, może wynieść nawet około 10 mld euro. Ta suma mogłaby zostać rozłożona na inne przedsiębiorstwa z Polski i z zagranicy. - Zainteresowana takim projektem jest Polska Grupa Energetyczna (PGE). Jest też Tauron, który w ubiegłym roku podpisał list intencyjny z KGHM, dotyczący budowy elektrowni w rejonie Legnicy - mówi ekspert.

Plany przedstawione przez KGHM i Tauron w październiku zeszłego roku mówiły o wspólnej inwestycji w budowę elektrowni o mocy do 5 tys. MW. Pierwszy blok miałby bazować na węglu kamiennym, ale mówiło się także o projekcie odkrywki węgla brunatnego, którym mogłyby być opalane kolejne bloki. - Są również zagraniczne firmy, takie jak RWE, Vattenfall czy CEZ, które mogą być zainteresowane udziałem w takim projekcie. Pieniędzmi bym się więc nie martwił - twierdzi Kasztelewicz. Podkreśla jednak, że aby móc wydobywać węgiel brunatny np. ze złoża legnickiego za 20 lat, inwestycję trzeba by rozpocząć już dziś.

Eksperci biją na alarm

- Wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na energię, do 2030 roku Polska powinna zwiększyć produkcję energii elektrycznej ze 150 TWh obecnie do 300 TWh. Roczny przyrost zapotrzebowania na energię wyniesie 4-5 proc. Nie ma żartów - nasz system energetyczny jest zagrożony. Za 3-6 lat może wystąpić trwały deficyt dostaw energii elektrycznej. Polska musi się obudzić - ostrzega Kasztelewicz. Przypomina, że polityka energetyczna z 2005 roku zakłada, że w 2025 r. tylko do produkcji energii elektrycznej należałoby wydobywać 70 mln ton węgla kamiennego rocznie. - Jeśli jednak zabraknie nowych inwestycji w kopalnie, to wydobycie węgla kamiennego w 2030 roku będzie możliwe tylko na poziomie 45 mln ton na rok. Podobnie jest z węglem brunatnym. Po 2020 roku jego wydobycie w Polsce zacznie spadać, jeżeli nie będzie nowych inwestycji - mówi.

Obecnie w Polsce wydobywa się około 60-65 mln ton węgla brunatnego rocznie. Największe i najważniejsze złoże surowca występuje w Bełchatowie. Pochodzi z niego około 57 proc. krajowego wydobycia. Pozostałą część naszego zapotrzebowania pokrywa wydobycie ze złoża Turów koło Bogatyni i złóż rejonu konińskiego. Tona węgla brunatnego jest trzy razy tańsza od tony węgla kamiennego. W Polsce wytwarza się z niego około 35 proc. najtańszej energii.

Gdyby udało się zagospodarować złoże legnickie oraz położone przy granicy niemieckiej złoże Gubin-Mosty, którego zasoby ocenia się na 4,5 mld ton, to za ponad 30 lat Polska mogłaby mieć z nich od 15 tys. do 20 tys. MW energii.

Cuprum ma sposoby

Możliwościom wykorzystania węgla brunatnego z legnickiego złoża przygląda się jedna ze

spółek z grupy Polskiej Miedzi - KGHM Cuprum. Zarząd tej firmy promuje technologię podziemnej gazyfikacji węgla brunatnego i wierzy, że taka metoda mogłaby być stosowana także w Polsce. Badania nad podziemną gazyfikacją na skalę przemysłową rozpoczęły się w latach 30. XX wieku. Od tamtego czasu były prowadzone w Rosji, Kanadzie, Chinach, Australii, Indiach, a także w Europie. - Pomimo zachęcających wyników projektu UCG (Underground Coal Gasification), finansowanego przez UE w 1997 roku, nie kontynuowano ich na szerszą skalę. Powodem był nadmierny optymizm Brukseli co do utrzymania się niskich cen na rynku paliw oraz niedocenianie węgla jako istotnego nośnika energii, ważnego z punku widzenia bezpieczeństwa energetycznego wielu krajów Unii Europejskiej, w tym Polski - twierdzi Henryk Karaś, prezes KGHM Cuprum. Jego zdaniem, podziemna gazyfikacja węgla dzięki konsekwentnie prowadzonym badaniom w ciągu ostatnich lat uległa znacznemu udoskonaleniu. - Obecny stan techniki pozwala bardziej optymistycznie patrzeć na możliwość zastosowania tej technologii na skalę przemysłową w Polsce. Ostatnie przykłady zastosowań przemysłowych w takich krajach, jak: Rosja, Australia, Kanada i RPA, mogą dać impuls do przygotowania i realizacji podobnego projektu na Dolnym Śląsku - mówi Karaś. Cuprum liczy, że z jego inicjatywy powstanie specjalna grupa, która będzie miała za zadanie szczegółowe zdefiniowanie projektu pilotażowego i budowę konsorcjum badawczego. Koszt budowy pilotażowej instalacji do podziemnej gazyfikacji węgla może sięgnąć 15 mln dolarów. KGHM Cuprum szacuje, że uruchomienie pierwszej instalacji produkującej energię na skalę półprzemysłową mogłoby nastąpić za około 6-7 lat. Prezes przekonuje, że metoda podziemnej gazyfikacji może być remedium na liczne protesty społeczne przeciwko budowie kopalni odkrywkowej.

Metoda kontrowersyjna

Metoda zgazowania podziemnego węgla wydaje się także mieć poparcie ministra gospodarki. - Uwzględniając protesty społeczne, potencjalną ingerencję w obszarze Natura 2000 oraz coraz wyższe koszty emisji CO2, wydaje się, że udostępnienie złóż na Dolnym Śląsku możliwe byłoby jedynie przy zastosowaniu najnowocześniejszych metod (np. przemysłowej gazyfikacji węgla za pomocą jego podziemnego wypalania lub biogazyfikacji przy udziale szczepów bakterii) pozwalających uniknąć zastosowania odkrywkowej metody wydobywania węgla brunatnego ze złoża. Takie technologie są jednak obecnie w fazie badań doświadczalnych, dziś brak jest jednoznacznej odpowiedzi co do możliwości zastosowania ich w celu eksploatacji złóż węgla brunatnego - twierdzi resort.

Zbigniew Kasztelewicz krytycznie ocenia technologię promowaną przez Cuprum. Zaznacza, że choć badania nad tą metodą trwają blisko 100 lat i wyłożono na nie kilka miliardów dolarów, nie widać obecnie większych efektów na skalę przemysłową. - W przeciwieństwie do tego, co mówią niektórzy specjaliści w Polsce, ta metoda ma negatywny wpływ na środowisko. Jej wady to przede wszystkim fakt, że bardzo ciężko steruje się podziemnym zgazowaniem węgla w złożu oraz że występują duże osiadania terenu i są znaczne zanieczyszczenia wód podziemnych - mówi ekspert. Dodaje, że Polska nie ma żadnego doświadczenia w stosowaniu tej metody, w przeciwieństwie do metody odkrywkowej, która jest opanowana w pełni.

- Mówienie dziś, że mamy alternatywę do metody odkrywkowej, to wielkie uproszczenie tego bardzo złożonego zagadnienia. Prawdopodobnie w przyszłości złoża węgla brunatnego będą zgazowywane, ale będą to złoża małe, o specjalnej budowie geologicznej i specyficznych warunkach wodnych, gdzie np. nie opłaca się budować odkrywki. Obecnie na podstawie posiadanych doświadczeń przewiduje się, że zgazowanie to może zapewnić paliwo jedynie dla "małej" lokalnej energetyki o mocy 100-200 MW - ocenia Kasztelewicz. Specjaliści dostrzegają problem społeczny, z jakim wiąże się budowa kopalni odkrywkowych. W przypadku uruchomienia złoża legnickiego z wydobyciem około 25 mln ton do 2035 roku, trzeba by przesiedlić 300 siedlisk ludzkich, czyli około 1,1 tys. mieszkańców w ciągu 30 lat.

- Ale to będą koszty zagospodarowania największych złóż węgla brunatnego na świecie

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego