Na tym etapie nie można o tym mówić, bo przecież jeszcze nie wiemy, jaki scenariusz zostanie zrealizowany. Ogromnie cenię jednak pracowników W. Kruka za ich profesjonalizm i serce do pracy. W firmie pracują także członkowie mojej rodziny - np. siostrzeniec jest dyrektorem odpowiedzialnym za zakupy.
Co oznaczałaby dla takiej firmy jak W. Kruk utrata doświadczonych pracowników?
Mogę tylko powiedzieć, że pracownicy współtworzą wartość firmy.
Gdyby Pan decydował się na uruchomienie biznesu od nowa, problemem mogłoby być pozyskanie atrakcyjnych lokalizacji na salony?
Właściciele galerii handlowych szukają atrakcyjnych marek. Uważam, że we wszystkich nowo budowanych galeriach udałoby mi się pozyskać lokalizacje bez żadnego kłopotu. A w uznanych centrach, takich jak np. Galeria Mokotów, musiałoby to zapewne potrwać kilka miesięcy.
Czy taką spółkę wprowadziłby Pan na giełdę?
Cały czas uważam, że wezwanie się nie powiedzie i, moim zdaniem, jest naprawdę za wcześnie na tego typu deklaracje.
Pytam bardziej o Pana odczucia dotyczące upublicznienia firmy W. Kruk?
Rozwój W. Kruka wymagał w pewnym momencie pozyskania znaczących środków, aby osiągnąć dynamiczny wzrost. Stąd decyzja o finansowaniu z rynku publicznego. I to się udało. Nigdy nie żałowałem wprowadzenia spółki na giełdę, choć oczywiście musiałem pogodzić się z podzieleniem się wpływami z innymi akcjonariuszami. Jestem przekonany, że wkrótce przestanę jednak o tym myśleć, bo wezwanie się nie powiedzie. I wrócę do tego, gdy będę pisał wspomnienia.
Kruk może pójść tą samą drogą co Grycan i Czarnecki
Vistula & Wólczanka w ogłoszonym wezwaniu do sprzedaży akcji W. Kruka chce kupić od 51 do 66 proc. walorów. Za jedną akcję jubilerskiej firmy oferuje 23,7 zł (na zamknięciu piątkowej sesji papiery W. Kruka rynek wycenił na 23,6 zł). Oznacza to, że na skup akcji może wydać od około 220 do 290 mln zł. Zapisy już się rozpoczęły. Będą prowadzone do 27 maja. Przed utratą kontroli w przedsiębiorstwie zamierza bronić się Wojciech Kruk, który wraz z rodziną ma nieco ponad 28 proc. akcji W. Kruka. Na razie nie zaprezentował
strategii. Nie wyklucza ogłoszenia kontrwezwania. W przypadku jednak, gdy wezwanie Vistuli & Wólczanki zak0ńczy się powodzeniem, rozważy budowę od podstaw konkurencyjnej sieci sklepów jubilerskich pod nowym brandem.
Do takich sytuacji już wielokrotnie dochodziło na naszym rynku. Jednym z przykładów jest Zbigniew Grycan, który sprzedał udziały w spółce Zielona Budka funduszowi Enterprise Investors. Następnie stworzył konkurencyjny podmiot Grycan - Lody od Pokoleń. Z kolei Leszek Czarnecki, założyciel Europejskiego Funduszu Leasingowego, pozbył się walorów firmy na rzecz francuskiego banku Crédit Agricole. Później rozpoczął budowę grupy bankowo-ubezpieczeniowo-leasingowej Getin Holding.
Rafał Bauer: inwestorzy oddadzą akcDlaczego nie starał się Pan, tak jak sugeruje to Wojciech Kruk, nawiązać wcześniej współpracy biznesowej z firmą W. Kruk? Może teraz byłby dobry moment do powiązań kapitałowych?
W latach, kiedy Vistula i Wólczanka jako odrębne firmy współpracowały biznesowo (wspólne sklepy) do fuzji było tak samo daleko jak obecnie w przypadku W. Kruk. Fuzja nam się powiodła nie dzięki temu, że istniała istotna współpraca biznesowa. Jej warunkiem były synergie kosztowe oraz wzrost znaczenia podmiotu na rynku. Obecny przypadek jest, moim zdaniem, taki sam.
Zarzuca się Panu, że ogłoszone przez Vistulę & Wólczankę wezwanie jest wrogie.
Staliśmy się świadkami bardzo ciekawego wydarzenia. Obrony spółki podejmuje się jej mniejszościowy akcjonariusz. Wrogiem jest inwestor zamierzający nabyć 66 proc. akcji W. Kruka, którego ponad 70 proc. walorów znajduje się w "rękach rynku". Dlaczego mam uważać, że Vistula & Wólczanka w akcjonariacie W. Kruka jest gorsza, niż obecni akcjonariusze?
Główny akcjonariusz firmy W. Kruk twierdzi, że nie da się uzyskać efektów synergii pomiędzy działalnością firmy jubilerskiej a handlem odzieżą. Jaka jest Pana ocena?
Nic dziwnego. Jako osoba, która nie chce oddać kontroli nad spółką, nie może twierdzić inaczej. Dziwi mnie jednak, że argumentacji nie towarzyszy nawet próba chłodnej oceny. W naszej prezentacji znajdował się szacunek pewnych synergii, mówiłem publicznie, że warto je wspólnie zweryfikować. Tak się jednak nie stało.
Być może, gdyby doszło do spotkania obu zarządów, można by zobiektywizować stanowiska. Tak się jednak nie stało. W efekcie zamiast cyfr mamy emocje. Mogę to zrozumieć, ale nie muszę zaakceptować, gdyż moim zdaniem dwie publiczne spółki w interesie rynku powinny prowadzić w tej sytuacji dialog. Zadaniem zarządu spółki publicznej jest maksymalizacja ceny akcji, bo to jest mierzalna wartość dla akcjonariuszy. Skupmy się na tym.
Wojciech Kruk cały czas jest przekonany, że wezwanie się nie powiedzie. Zapowiada jednak, że jeśli Vistula & Wólczanka przejmie kontrolę nad firmą W. Kruk, to rozważy budowę nowej sieci salonów jubilerskich. Obawia się Pan takiego scenariusza?
Jeśli jest o tym przekonany, to doprawdy trudno mi zrozumieć te groźne plany. Na giełdzie podstawowym czynnikiem sprawczym są pieniądze. Akcjonariusze oddadzą akcje temu, kto zapłaci więcej. Takie są prawa tego rynku i sądziłem, że podlegamy im wszyscy.
Główny akcjonariusz firmy jubilerskiej nie wyklucza, że będzie chciał przejąć pracowników obecnie zatrudnionych w firmie W. Kruk. Może się okazać, że za duże pieniądze Vistula & Wólczanka kupi przedsiębiorstwo, które straci potencjał rozwojowy. Prowadzenie biznesu w branży jubilerskiej bez kontaktów może być trudne. Jak będzie chciał Pan zmierzyć się z taką sytuacją?
Kuriozalne. Mniejszościowy akcjonariusz zadziała na szkodę spółki, gdyż nie zaakceptuje wyboru większości. Naprawdę, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Wezwanie jest jednak ofertą złożoną rynkowi, z której moja spółka nie może się wycofać, a zatem wszystko znajduje się w rękach akcjonariuszy. Jeśli dojdzie do przejęcia mam nadzieję, że rozsądek zwycięży. Pan Wojciech był senatorem RP. Nie wierzę, że osoby takiego formatu są faktycznie skłonne do awanturnictwa.
Komentarz
Michał Potyra
UniCredit CA IB (oferujący akcjE V&W w 2006 roku)Moim zdaniem, budowa od podstaw sieci jubilerskiej byłaby bardzo trudna. Sugestie Wojciecha Kruka, że po przejęciu kontroli nad W. Krukiem przez Vistulę & Wólczankę mógłby się zdecydować na taki krok, traktowałbym raczej jako rodzaj ostrzeżenia, a nie planowanych realnych działań. Niemniej nie należy ignorować takiego scenariusza. Wydaje się, że ewentualne odejście Wojciecha Kruka z firmowania działalności firmy jubilerskiej nie wpłynie negatywnie na przedsiębiorstwo. Nastąpiło już oderwanie jego osoby od marki W. Kruk. Jednak konflikt między akcjonariuszami raczej nie służy rozwojowi. Nie wydaje mi się również, że zagraniczne koncerny jubilerskie i zegarkowe mogłyby się zdecydować na zerwanie współpracy z W. Krukiem po wejściu do akcjonariatu Vistuli & Wólczanki. Jeśli przestaną sprzedawać swoje produkty tej firmie, to co w zamian może zagwarantować sam Wojciech Kruk początkowo bez żadnej sieci sprzedaży? Moim zdaniem, względy biznesowe przeważą nad względami osobistymi.