Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 27.02.2017 14:21 Publikacja: 18.05.2008 14:09

Spoglądając na wykresy w ostatniego tygodnia oraz na wiadomości, jakie

spływają na rynek mam ponownie (jak kilka miesięcy wcześniej) odczucie,

jakby rynki finansowe kierowały się szczególnymi wskazówkami, które mają

tylko luźne połączenie z sytuacją makro, czy wynikami spółek. Takie myśli

mogą skłaniać do dwóch wniosków. Pierwszym jest przypuszczenie, że rynek

się myli, że czegoś nie dostrzega, co wydaje się niemal oczywiste. Drugi

wniosek jest zgoła odmienny - to ja nie dostrzegam czegoś, co widzi rynek.

Pierwszy tok myślenia byłby mocno arogancki, bo zakładałby, że większość

graczy nie widzi tego, co widzę ja, a przecież nie mówimy tu tylko o

inwestorach indywidualnych, których obeznanie z rynkiem nie jest jeszcze

pełne, ale o profesjonalistach, którzy nie raz dostali w szczękę. Druga

droga to pokora przed wszystkimi, co może być odebrane jako przyznanie, że

samodzielne analizy na nic się zdają, skoro po drugiej stronie mamy

mnóstwo grup i zespołów analitycznych, które codziennie mielą ogromną

ilość danych, by być szybszymi od pozostałych graczy. Takie podejście

stawia pod znakiem zapytania samodzielną obecność na rynku oraz wzbudza

obawy przed podejmowaniem decyzji.

Moje podejście znajduje się pośrodku obu wersji. Z jednej strony mam

świadomość, że w pewnych sytuacjach nie jestem w stanie ogarnąć wszystkich

danych i jest całkiem prawdopodobne, że coś ważnego mi umyka, ale z

drugiej nie uważam, by obecność na rynku indywidualnego inwestora nie

miała sensu. Faktycznie, rynek to wielki pokerowy stół, przy którym

siadają zarówno początkujący, jak i ten, który wygrał właśnie mistrzostwo

świata. Niemniej nawet najlepsi się czasem mylą. Każdy jest w końcu

człowiekiem, a i nie stworzono jeszcze komputerowego systemu, który

niezmiennie przynosiłby zyski. Chciwość i strach to czynniki, które stale

będą na rynku obecne, a to one w dużej mierze sprawiają, że pojawia się

nieefektywność. Co z tego, że ktoś samotnie walczy z zespołem świetnie

opłacanych analityków, skoro ten zespół wyciąga wnioski, które w

konsekwencji prowadzą do upadku banku, którego ten zespół jest częścią?

Jednym z poważnych czynników, które wpływają na słabszą efektywność rynku

jest fakt, że znaczna większość kapitału nie jest zarządzana przez jego

właściciela. Nie ma tu bezpośredniej odpowiedzialności. To demoralizuje.

Powoli i niezauważalnie. Założenia są naciągane, korzystne okoliczności

uznane za stałe. To w efekcie prowadzi do zakłamania rzeczywistości.

Obecnie skutkiem tego mamy załamanie na amerykańskim rynku długu.

Inwestorzy finansowi obudzili się ze pięknego snu o stałych wysokich

dochodach z obligacji opartych o kredyty zaciągane przez każdego na ulicy.

W końcu dogoniła ich rzeczywistość. Nie ma darmowego lunchu. Na pewno nie

na rynkach finansowych. Rzeczywistość okazała się brutalna. Straty, odpisy

rezerwy, tłumaczenia, zwolnienia, upadki. Teraz wszyscy marzą, by jak

najszybciej się to skończyło. Miejmy to już za sobą. OK., popełniliśmy

błąd, ale dość już tego wstydu, dość pokuty. Niech powróci normalność,

niech opadnie stres, niech stratne pozycje ponownie zaczną zarabiać, niech

powrócą premie. Recesja? Nie będzie recesji. Będzie? O, to pewnie

niewielka i szybko się skończy. Dołki ze stycznia i marca to już twarde

dno. Ponownie wraca apetyt na ryzyko. Sygnał na średniej przemysłowej -

teoria Dow`a jest wielka. Teraz tylko wystarczy się otrzepać i iść dalej.

Upadek był nieprzyjemny, ale mamy go za sobą. Gdzieś tam boli? Zaraz

przejdzie. Przyszłość znowu jest jaśniejsza. Pojawiają się światełka w

tunelu. Co nas nie zabije, to nas wzmocni! N I co jakiś czas

przychodzi chwila rewizji tych wizji. Potem mamy być mądrzejsi, ale cykl

się powtarza. Rynek jako całość poddaje się tym falom. Tu nie ma pamięci,

a płacą za to zwykle ci, którzy udostępniają kapitał. To oni ryzykują

faktyczną gotówkę i to ich straty faktycznie dotykają. Ten, co podjął złą

decyzję zmartwi się, ale szybko znajdzie nową pracę. Im był wyżej, tym

mniej od siebie wymaga i mniej wiąże się z wynikiem. Z wynikiem

bezpośrednio związany jest właściciel kapitału. Dobrze jeśli w ogóle ma

wpływ na to, kto nim zarządza. Może poszukać kogoś innego. Czasem i to nie

zdaje egzaminu. Chciwość nie dotyczy tylko zarządzających, ale także tych,

którzy mają kapitał. Tu zawsze na pierwszym miejscu pojawia się pytanie,

ile da się wyciągnąć? Reklamy funduszy sprzed roku nie były przypadkowo

takie, jakie były.

Co z tego wynika? Po pierwsze, każdy ma szanse zarobić na rynku jeśli

zachowa rozsądek. Po drugie, opinie większości niekoniecznie pokrywają się

z faktyczną perspektywą zmian na rynku. Sam rynek jednak się nie myli i to

jego należy słuchać, a nie tych, którzy o tym rynku gadają. Rynek nie

zawsze jest racjonalny i nie każdą zmianę cen da się łatwo wytłumaczyć.

Skoro jednak wiemy, że czasem ceny zachowują się "dziwnie", to tak

naprawdę nie potrzebujemy tego tłumaczenia. Tłumaczenie ma znaczenie

drugorzędne to już jest echo. Nas nie interesuje światło słoneczne odbite

od księżyca, ale samo Słońce. Czy to ważne dlaczego ceny rosną. Ważne, że

rosną i do tego trzeba się ustawić. Czy jeśli poniesiemy stratę, to będzie

ona mniejsza jeśli dowiemy się dlaczego? Pewnie będzie można znaleźć

powód i być może nawet stwierdzić, że to nie nasza wina, bo coś tam się

wydarzyło. Prawda jest taka, że zarówno zyski, jak i straty to nasza

sprawka. Tłumaczenie ruchów cen niczego tu nie zmieni. Może w krótkim

czasie dać uspokojenie, ale dla wyniku nie ma to znaczenia, a jeśli ma to

raczej negatywne.

Przyszłość? Tej nikt nie zna, ale każdy chciałby poznać. Korzysta się w

różnych narzędzi. U Marka Hulberta na 16 miejscu w rankingu najlepszych

newsletterów z ostatnich 12 miesięcy znajduje się taki, który podaje

zalecenia oparte na astrologii. Pewnie dla większości takie podejście jest

mało rozsądne, ale skoro daje wyniki? Każdy sposób jest dobry jeśli pasuje

do danego człowieka i przynosi efekty. Dla mnie teoria Elliota jest

podejrzana, bo pozostawia wiele miejsca na subiektywizm, ale znani mi są

inwestorzy, którzy świetnie się nią posługują z pozytywnym efektem dla

siebie. Bo tu nie sama teoria jest ważna, ale także podejście do

zarządzania kapitałem, konsekwencja. Zatem jeśli obecny wzrost (w

ostatnich tygodniach) pasuje do naszego podejścia, to po prostu się go

trzymajmy niezależnie, czy jedni się z tego wzrostu cieszą i mają wiele

racjonalnych wytłumaczeń, dlaczego tak się dzieje, czy też inni w ten

wzrost wątpią i mają wiele racjonalnych wytłumaczeń, dlaczego ceny rosnąć

nie powinny. Jeśli nam coś nie pasuje, zawsze można wyjść z rynku. By

jednak móc wybrać czy być na rynku, czy stać z boku, najpierw trzeba mieć

swoje podejście - swój sposób obecności na rynku. Pamiętajmy, kto jeszcze

przy tym stoliku siedzi.

Kamil Jaros

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego