Złoto przed południem drożało wczoraj po raz pierwszy od tygodnia. Złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze zdrożała ropa naftowa, bo BP zapowiedział, że naprawa uszkodzonego rurociągu w Turcji potrwa co najmniej tydzień. Drożejąca ropa zazwyczaj pociąga za sobą wzrost cen złota, bo rośnie popyt na ten kruszec ze strony inwestorów szukających zabezpieczenia przed inflacją.
Złoto drożało wczoraj również dlatego, że przestał umacniać się kurs dolara w stosunku do euro, a słabszy dolar zawsze zwiększa popyt na złoto, bo staje się ono wtedy tańsze dla posiadaczy innych walut. Tak było do konferencji prasowej Jean-Claude Tricheta po posiedzeniu rady EBC. Nie zmieniła ona wczoraj stóp procentowych w strefie euro i z powodu słabnącego tempa wzrostu gospodarczego w tym rejonie zmniejszyło się prawdopodobieństwo ich podwyżki w najbliższym czasie. Aczkolwiek większego niebezpieczeństwa EBC nadal upatruje w wysokiej inflacji, mimo że po spadku cen ropy naftowej o 20 proc. od historycznego maksimum ryzyko inflacji nieco zmalało. Taka wielostronna interpretacja wypowiedzi Tricheta spowodowała umocnienie kursu dolara i w rezultacie spadek cen złota. Od marcowego rekordu jego cena spadła już o 14 proc.
Na popołudniowym fixingu w Londynie uncja złota kosztowała w czwartek 871,50 USD w porównaniu z 882,50 USD rano i 879,50 USD po południu poprzedniego dnia. Przed tygodniem za uncję płacono 918 USD, a 17 marca padł na fixingu historyczny rekord - 1011,25 USD.
PARKIET