Zdobycie przez Gruzinów stolicy Osetii Południowej i początek starć pomiędzy nimi a siłami rosyjskimi przyczyniło się do piątkowych spadków na moskiewskiej giełdzie. Indeks RTS spadł tego dnia o 6,51 proc. Od początku roku stracił on już 24,79 proc. Indeks Micex spadł natomiast o 5,25 proc., do poziomu najniższego od 22 miesięcy. Wartość rubla względem koszyka dolar-euro spadła o 1,3 proc., najwięcej od trzech i pół roku.
Wojna z Gruzją nie jest jedyną przyczyną zniżki na moskiewskiej giełdzie. Spowodował ją w dużej mierze spadek cen ropy na światowych rynkach (do największych giełdowych rosyjskich spółek należą koncerny naftowe, które tracą na tym trendzie rynkowym).
W zeszłym miesiącu moskiewska giełda znalazła się na granicy bessy z powodu wypowiedzi premiera Putina dotyczących koncernu stalowego Mechel. Szef rosyjskiego rządu publicznie oskarżył tę firmę o stosowanie nieuczciwych praktyk cenowych oraz o oszustwa podatkowe. Zostało to uznane za zapowiedź zniszczenia tego koncernu, tak jak to zrobiono z Jukosem.
Choć reakcja rosyjskiego rynku na wybuch wojny była stosunkowo powściągliwa, niemal wszyscy analitycy wskazują, że nowy konflikt jedynie zniechęci obcych inwestorów do lokowania pieniędzy w Rosji. - Nie zniszczy to rosyjskiej gospodarki, ale wojna źle działa na nastroje inwestorów - stwierdził Iwan Mazałow, menedżer z Prosperity Capital Management. - To ostatni gwóźdź do trumny. Konflikt ten pokazuje, że w Rosji trzeba działać ostrożnie - uważa David Tavadian, szef działu sprzedaży instrumentów pochodnych w Calyon Rusbank.
W ostatnim miesiącu, cieniem na wizerunku rosyjskiej gospodarki położył się również konflikt wewnątrz koncernu naftowego TNK-BP, w ramach którego kremlowskie władze szykanowały brytyjskich inwestorów. - Działania rosyjskich władz stawiają pod znakiem zapytania przywiązanie tego kraju do zasad wolnego rynku i kapitalizmu - napisał publicysta agencji Bloomberga Michael Sesit.