O ile nie nastąpi drastyczne załamanie globalnego popytu, świat w ciągu pięciu-dziesięciu lat stanie w obliczu wielkich braków ropy naftowej. Takie są wyniki analizy sporządzonej przez londyński Royal Institute of International Affairs, znany też jako Chatham House. Zdaniem twórców raportu, surowiec może wówczas kosztować ponad 200 dolarów za baryłkę.
Pierwszą przesłanką takiej diagnozy jest obserwowany już spadek inwestycji w nowe złoża. Koncerny naftowe, zarabiając krocie, nie znajdują bodźców do podejmowania bardziej ambitnych projektów. Dotychczasowe pokłady ropy będą maleć, tymczasem zapotrzebowanie na świecie wciąż rośnie, przede wszystkim dlatego, że gospodarki Trzeciego Świata bynajmniej nie zamierzają zwolnić. Inne groźne czynniki to wzrost roli polityki na rynku surowców, a także fakt, że rządy, chcące czerpać z przemysłu naftowego jak największe zyski, ściągają z firm zbyt duże dywidendy i podatki.