wyczerpie się zakres spadku wyznaczony przez formację. Można więc
przypuszczać, że drugiego takiego tygodnia, jak ostatni, nie będziemy
mieli, a zainteresowanie dolarem nieco spadnie.
Umocnienie się dolara oraz formacja podwójnego szczytu to także motywy
związane z notowaniami na warszawskim parkiecie. Wzrost wartości
amerykańskiej waluty zbiegł się w czasie z osłabieniem waluty polskiej, co
nie koniecznie jest wynikiem przypadku. Można przypuszczać, że mieliśmy
(mamy?) do czynienia z falą przepływu kapitału z rynków wschodzących do
USA. Zatem mocniejszy dolar uderzył w naszą walutę, a do tego otrzymała
ona cios w postaci decyzji czeskiego banku centralnego o obniżeniu stóp
procentowych o 25 pkt. bazowych. Dokonano tego mimo wysokiej wartości
czeskiej inflacji. Obniżenie stóp motywowano chęcią obniżenia wartości
czeskiej korony, której ostatnie umocnienie zaczęło, zdaniem władz
monetarnych, zagrażać eksporterom, a więc i wzrostowi gospodarczemu. Ruch
przynajmniej dyskusyjny, ale można przypuszczać, że i w naszej radzie
znalazłby się chętny do podobnego posunięcia. Na szczęście podobna
propozycja nie znajdzie większości. Niemniej ruch na złotym był znaczący
choć jeszcze nie na tyle, by mówić o zmianie tendencji. W związku z
umocnieniem się dolara oczywiście większą zmianę zanotowano na parze w indeksie, a
więc jej mocne ruchy są przez indeks odczuwalne.
Spadek cen na rynku akcji miał też swój wymiar techniczny. Widać to
wyraźniej na wykresie intraday.gif Poniedziałek zaczęliśmy słabo, ale
później popyt przycisnął, co zaowocowało podejście w okolice maksimów z
poprzedniego tygodnia. Nie udało się ich pokonać. Ponowne osłabienie
prowadziło ceny w okolice poniedziałkowego dołka, który zaczął mieć
poważniejsze znaczenie techniczne. Stał się bowiem poziomem wybicia z
formacji podwójnego szczytu. Do wybicia doszło z pewnymi problemami, ale
pojawienie formacji stało się faktem. W piątek ceny spadły na tyle, że
wykonały minimum, jakie formacja wskazywała (ruch mierzony jej
wysokością). Potencjał podwójnego szczytu został więc znacząco
zmniejszony. Ceny się więc zatrzymały, a końcówka sesji wskazywałaby na
to, że popyt ponownie może przejąć inicjatywę.
Początek poniedziałkowej sesji faktycznie może być optymistyczny. Piątkowe
notowania w USA zakończyły się w wyśmienitych nastrojach, a i wspomniane
zatrzymanie cen na naszym rynku nie jest zupełnie przypadkowe. Wysokość
formacji to jedno, a dodajmy do tego fakt bliskości zmian jakie miały
miejsce pod koniec lipca. Nie bez znaczenia, choć nie jest to kluczowe
narzędzie, jest także fakt, że ceny odbiły się od poziomu, w pobliżu
którego przebiega linia równoległa do pociągniętej po szczytach zwyżki.
Można przyjąć, że mamy do czynienia z kanałem. Przynajmniej wstępnie, bo
zostanie to potwierdzone dopiero po wyjściu cen ponad poziom wybicia
formacji podwójnego szczytu. Ta formacja ma bowiem teraz niewiadomy
charakter. Spełniła minimum tego, co musiała. Być może jest tylko formację
wewnątrz kanału, a więc wkrótce ceny wyjdą nie tylko nad poziom wybicia,
ale również nad poziom szczytów samej formacji, co doprowadzi do
wyznaczenia nowych szczytów wzrostu trwającego od połowy lipca. Taki
scenariusz jest całkiem prawdopodobny biorąc pod uwagę poprawę nastrojów
na świecie.
Alternatywą dla takiego rozwoju wypadków byłby powrót w okolice wybicia z
formacji i ponowny spadek cen, którego efektem byłoby wybicie z kanału
dołem i zbliżenie do okolic lipcowego dołka. Wtedy formacja miałaby
charakter szczytu korekty. Przypuszczam, że ten scenariusz ma mniejsze
szanse realizacji. Na jakiś czas można bowiem oczekiwać poprawy nastrojów.
Pewnie wkrótce pojawią się oceny, że być może bessa się skończyła. Na jest
jednak za wcześnie. Na razie niewiele wskazuje na to, by sytuacja makro
miała się diametralnie poprawić. Wydaje się, że do tego potrzeba znacznej
przeceny na rynku surowcowym, a więc i umocnienia dolara. Ten tydzień może
robi na to nadzieję, ale to musiałby być dopiero początek.
Kamil Jaros