Po kilku spokojnych sesjach nie należało oczekiwać jakichś fajerwerków. Tym bardziej że czwartkowa sesja była ostatnią przed przedłużonym weekendem. Można było przypuszczać, że część graczy już tego dnia rozpocznie odpoczynek. Tak też się stało. Statystyka dnia wskazuje, że nie wszyscy aktywni inwestorzy byli zainteresowani sprawami rynku. Niska rozpiętość wahań oraz niewielka aktywność inwestorów nie pozostawiają wątpliwości. Niektórzy weekend rozpoczęli wcześniej.
Po takiej szczególnej sesji wszelka analiza jest podszyta obawą, że wahania tego dnia nie były zbyt wiarygodne. Mimo wszystko ceny się zmieniały, a za parę tygodni i tak nikt nie będzie pamiętał, czym akurat ta sesja się wyróżniała. Na wykresie pozostanie ślad zmiany cen i to będzie analizowane. Jaki to ślad? Przez większą część dnia ceny wahały się w bardzo wąskim przedziale, co sugerowało nudną końcówkę tygodnia. Sytuacja zmieniła się po publikacji danych makro w USA. Pojawiła się wiadomość o wyższej od prognoz inflacji, co aktywowało podaż. Ceny na rynkach akcji spadły. Na naszym również i już nie zdołały się ponownie podnieść.
Obie miary inflacji okazały się wyższe od oczekiwań. Wskaźnik CPI wzrósł do 5,5 proc., licząc rok do roku, czyli najwyższej wartości od 1991 roku. Obawy wzbudziła bazowa wersja wskaźnika, która podniosła się do 2,5 proc.
Słabość popytu można tłumaczyć faktem, że przeceną po 14.30 wykres przebił linię trendu wzrostowego, która jest dolnym ograniczeniem kanału. Pojawienie się sygnału wydaje się załatwiać sprawę, ale faktycznie nie jest ona aż tak prosta.
Po pierwsze, wspomniana wyżej niska aktywność umniejsza istotność sygnału. Po drugie, to linia pochyła, a więc jej wiarygodność nie jest największa. Za bardziej przydatny wydaje się sygnał pokonania poziomu dołka z 8 sierpnia. To jeśli chodzi o sygnał słabości rynku. Jego moc mogłaby zostać potwierdzona wyjściem ponad szczyt z 12 sierpnia.